Europejska Partia Ludowa to dziś najliczniejsza grupa europosłów w Parlamencie Europejskim. Zgodnie z przedwyborczymi obietnicami, ma się ona zamiar domagać uchylenia zakazu sprzedaży nowych samochodów spalinowych, który powinien wejść w życie w 2035 roku, twierdzi niemiecki Spiegel. Partia planuje też złagodzenie obostrzeń emisyjnych, jakie mają zacząć obowiązywać na początku 2025 roku.
Zakaz sprzedaży aut spalinowych nadal dyskutowany
Przypomnijmy: od 1 stycznia 2025 roku w ramach dyrektywy CAFE emisyjność całych koncernów będzie obliczana na podstawie liczby sprzedanych aut razy spalanie (emisyjność) według procedury WLTP. Choć WLTP stosowana jest do homologacji pojazdów już od końca minionej dekady, producenci nadal byli rozliczani według starej procedury NEDC, która zaniża wyniki na korzyść firm motoryzacyjnych. Efektem będzie skok emisji o dobre 20-30 procent, czyli konieczność zasypania znacznie większej dziury.
Dodajmy, że „skok” pojawi się wyłącznie na papierze. Silniki spalinowe już lata temu osiągnęły kres możliwości optymalizacyjnych, emitują więcej spalin (w tym CO2) niż wynika z pomiarów WLTP. Dalsze obniżanie zużycia paliwa możliwe jest wyłącznie przez elektryfikację, tj. użycie baterii i silników elektrycznych jako uzupełniających bądź podstawowych zespołów napędowych. W tym pierwszym przypadku mówimy o hybrydach (HEV, PHEV), w tym drugim samochód zmienia się w elektryka (BEV). U większości producentów sprostanie przepisom będzie wymagało, by co czwarty-piąty pojazd był czysto elektryczny.

Wymagany odsetek aut elektrycznych (zielone prostokąty) od stycznia 2025 roku, by dana firma sprostała wymogom CAFE. Środkowy słupek: producenci bez starych hybryd (HEV) w gamie, dolny słupek: producenci ze starymi hybrydami w gamie (c) DataForce
Propozycja nowych regulacji ma podlegać wewnętrznemu głosowaniu w EPP we wtorek, 10 grudnia, utrzymuje Spiegel (źródło). Na razie mówią one o traktowaniu ograniczeń emisji w sposób „neutralny technologicznie”. Oznacza to brak skupienia na pojazdach wyłącznie elektrycznych jako jedynym słusznym rozwiązaniu i większą otwartość na inne paliwa. Niewykluczone jest łaskawsze spojrzenie na wychwyt dwutlenku węgla jako ekwiwalentu do spalonej syntetycznej benzyny.
Producenci samochodów naciskają, by rządzący jak najszybciej przeprowadzili ocenę realności wprowadzenia zakazu w 2035 roku. Im szybciej dojdzie do badania (zaplanowano je na rok 2026), tym firmy motoryzacyjne będą – co oczywiste – słabiej przygotowane i mogą spodziewać się tym większego luzowania przepisów. Gra toczy się i o zakaz, i o normy CAFE, które dotkną najpierw aut osobowych, następnie dostawczych. Według Spiegla lider Partii Ludowej, Manfred Weber, chciałby przesunięcia wejścia w życie CAFE o dwa lata, bo „w bieżącym kryzysie producenci potrzebują dochodów, by sprostać zmianom”.