Elon Musk wysłał do pracowników Tesli list, w którym usiłuje uspokoić ich po huśtawce, jaką firma zafundowała im w ostatnich tygodniach. Przy okazji dowiadujemy się, że Tesla zatrudnia w tej chwili na całym świecie 45 tysięcy osób – sporo, jeśli wziąć pod uwagę wolumen sprzedaży.
Elon Musk uspokaja i tłumaczy
Obecna komunikacja prezesa Tesli wygląda znacznie lepiej niż komunikat, który wystosowano na początku marca. W liście skierowanym do zatrudnionych, do którego dotarł portal Electrek, prezes Tesli zapowiedział, że:
- salony (ang. showrooms) o wysokiej odwiedzalności nie zostaną zamknięte, chyba że czynsz jest absurdalnie wysoki – bo to nie miałoby sensu,
- salony świecące pustkami będą stopniowo zamykane,
- salony ze środka skali będą oceniane pod kątem użyteczności.
Jednocześnie Musk przypomniał, że choć kupno Tesli zajmuje 2 minuty online, nadal istnieje społeczność, która chciałaby porozmawiać ze sprzedawcą albo dokonać jazdy próbnej. Dlatego specjaliści ds. produktu i doradcy zawsze będą producentowi niezbędni (źródło).
> Tesla zmienia zdanie. Podniesie ceny, ale nie będzie zamykać salonów
Jednocześnie dowiadujemy się, że liczba pracowników Tesli to dziś 45 tysięcy osób. W 2018 roku producent dostarczył około 245 tysięcy aut, co daje 5,4 samochodu na pracownika. Dla porównania największy koncern motoryzacyjny świata, Volkswagen, dostarczył w minionym roku niemal 11 milionów samochodów, a zatrudniał 642 tysiące osób (16,8 samochodu na pracownika).
Oto ranking TOP5 firm z branży motoryzacyjnej uwzględniający liczbę pracowników (dane z połowy roku 2018):
- Grupa Volkswagena – 642 292 pracowników,
- Alians Renault-Nissan-Mitsubishi – 450 tysięcy pracowników,
- Toyota Motor – 365 tysięcy pracowników,
- Fiat Chrysler Automobiles – 235 201 pracowników,
- Honda Motor – 208 tysięcy pracowników.
Warto jednak pamiętać, że wszystkie koncerny motoryzacyjne oprócz Tesli delegowały zadania sprzedaży i obsługi klienta sieciom dealerskim. Tymczasem Tesla wszystkie te kwestie obsługuje samodzielnie.
Na zdjęciu: salon Tesli w Norymbergii (c) Reiner Kurzmann / Twitter