W czwartek, piątego czerwca, w godzinach wieczornych czasu polskiego, doszło do wirtualnej kłótni Elona Muska i Donalda Trumpa. Jej konsekwencje są dziś trudne do przewidzenia – może nie licząc światowego wzrostu zasięgów Iksa – ale już pojawił się głos jednego z zauszników Trumpa, że Musk mógł swego czasu nagiąć warunki wizy, mógł przebywać w Stanach Zjednoczonych nielegalnie. I być może powinno się go deportować.
Elon Musk dostaje w twarz w polityce. Z każdej strony
Nie dalej jak w marcu pisaliśmy, że po zakończonym romansie politycznym Musk zostanie przez Trumpa rzucony na pożarcie. Właśnie do tego doszło a sztuka rozgrywa(ła) się na oczach dziesiątków milionów widzów. Otóż szef Tesli uznał, że „wielka, piękna ustawa” (ang. Big Beatifull Bill Act) Donalda Trumpa, która przeszła przez Kongres i która zwiększa amerykańskie wydatki, doprowadzi do bankructwa Stanów Zjednoczonych. Zaczął nawoływać do jej zablokowania, wręcz do obywatelskiego oporu przez stworzenie nowej rozsądnej partii politycznej.
Trump odpowiedział, że poprosił Muska o rezygnację ze swojej funkcji szefa DOGE w jego biurze [chociaż Musk zrezygnował sam, zgodnie z zapowiedzią – red.] oraz że zakończył „jego” dofinansowania do samochodów elektrycznych (ang. EV Mandate), bo te „zmuszały wszystkich do zakupu aut elektrycznych, których nie chciał nikt inny„. Zasugerował też, że najprostszym sposobem na ograniczenie wydatków, na zaoszczędzenie miliardów i miliardów dolarów, będzie zakończenie rządowych dopłat i kontraktów [dla SpaceX].

Donald Trump i Elon Musk, ten ostatni podczas pożegnania z Donaldem Trumpem, gdy rezygnował z udzielania się w DOGE. Podbite oko to efekt zabawy z dzieckiem (c) kompilacja: Mike Lee / X
Musk wpadł we wściekłość. Uznał, że w takim razie w trybie natychmiastowym kończy z programem SpaceX Dragon (kapsuła wynosząca ludzi w Kosmos), co w przypadku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej oznaczałoby powrót do całkowitego uzależnienia Stanów od rakiet rosyjskich (!). Uniemożliwiałoby też bezpieczne wyłączenie ISS z eksploatacji (źródło). Na szczęście ostatecznie wycofał się z tej deklaracji.
To nie wszystko: szef Tesli stwierdził, że nazwisko Trumpa przewija się na liście gości w sprawie karnej Jeffreya Epsteina oraz że bez niego Trump przegrałby wybory a jego partia nie miałaby większości w Senacie. Musk mówi tutaj prawdopodobnie o swoim wsparciu finansowym i medialnym z wykorzystaniem siebie oraz Iksa. A politycy nie lubią, jak im się publicznie wytyka, że coś komuś winni. Szczególnie wtedy, gdy dużo mu zawdzięczają.
Nota od redakcji Elektrowozu: staramy się uciekać od polityki, jak się tylko da, ale temat samochodów elektrycznych tak mocno depcze po odciskach wszystkim, którzy chcieliby utrzymania aktualnego porządku świata, że sprawa jest właściwie beznadziejna 🙂