Po coraz większej liczbie polskich miast jeżdżą autobusy elektryczne, napędzane wyłącznie energią zgromadzoną w bateriach. Ale mało kto spoza kręgu producentów i kierowców wie, że zamawiający może w ramach przetargu zażądać, by zostały one wyposażone w dodatkowy system ogrzewania. Zasilany benzyną lub olejem napędowym, niestety.

Webasto w autobusie elektrycznym, czyli kopcący elektryk

Możliwość instalacji spalinowego webasto w swoich pojazdach oferuje między innymi Solaris. I właśnie na tak doposażonego Solarisa Urbino 18 Electric linii 297 trafił w Katowicach nasz Czytelnik, kierowca Renault Zoe. Jak mówi, myślał, że autobus się zapalił:

Sytuacja jest kuriozalna, bo dokładnie na tle napisu „100% electric” widać kłęby czarnego dymu będącego wynikiem spalania oleju napędowego. Tenże olej napędowy stosowany jest do ogrzewania wnętrza pojazdu, żeby zbyt mocno nie obciążać baterii.

Same baterie nie lubią niskich temperatur, ale w autobusach dodatkowym problemem jest spora przestrzeń do ogrzania oraz fakt, że do pojazdu regularnie trafia zimne powietrze – bo na każdym przystanku wsiadają i wysiadają ludzie. Kierowca ma więc do wyboru albo trzymać we wnętrzu stosunkowo niską temperaturę (pasażerowie będą narzekać), albo zdecydować się na zasięg obniżony o nawet 50 procent (ryzyko, że nie dotrze punktu docelowego), albo wreszcie wykorzystać dogrzewanie z użyciem spalinowego webasto (i podtruwać jadących za nim kierowców).

Z punktu widzenia troski o czystość powietrza najlepszym rozwiązaniem byłoby oczywiście częstsze doładowywanie na pętlach. Przy ładowarkach pantografowych wystarczy na to 5-10 minut. Gdy jednak ktoś utknie w korku, gdy pantograf zamarznie albo temperatura zaczyna mocno spadać, kierowca (lub elektronika autobusu) może włączyć webasto.

Efekt jest taki, jak na załączonym obrazku:

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 4 głosów Średnia: 4.3]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: