Interesujący eksperyment brytyjskiego AutoTradera. Kanał postanowił sprawdzić starego Nissana Leafa 24 (21) kWh z 2012 roku przy ujemnych temperaturach i dużej szybkości jazdy. Okazało się, że auto ze zużytą baterią, które przy ekonomicznej jeździe jest w stanie pokonać 106 kilometrów, na granicy swoich możliwości i z maksymalnym ogrzewaniem przejechał niemal 35 kilometrów. Właściciel po cichu oceniał je na maksymalnie 13 kilometrów. Realny zasięg tego Nissana Leafa I generacji z nową baterią to około 120-130 kilometrów.

Nissan Leaf w ekstremalnym teście

Już sam początek filmu jest intrygujący. Okazało się, że właściciel najlepiej czuł samochód, bo strzelił, że Leaf rozładuje się po 40 kilometrach (25 mil) – wartość tę wypowiedział spokojnie, z pewnością w głosie, chociaż poza kamerą prognozował raczej 13 kilometrów (8 mil). Prowadzący postawił co prawda na 38,6 kilometra (24 mil), ale sprawiał wrażenie, jakby chciał zażartować z właściciela.

Widoczny na nagraniu Nissan Leaf ma baterię pokazującą 8 z 12 czworokątów, co według deklaracji Nissana oznacza maksymalnie 66,25 procent fabrycznej pojemności oraz jest rekomendacją do wymiany akumulatora na gwarancji, o ile ta jeszcze obowiązuje Testowany elektryk kosztował 4 695 funtów, równowartość 24 900 złotych – i świetnie trzyma cenę. Na samym początku testu auto prognozowało 67,6 kilometra (42 mile) zasięgu, kierowca wyłączył wtedy tryb Eco ograniczający moc klimatyzacji. Rozkręcił ogrzewanie do maksimum i rozpędził się do 156-159 km/h (97-99 mph), choć samochód teoretycznie nie powinien osiągać takiej szybkości.

Podobało mu się, że auto jest komfortowe a szum wiatru nie był zbyt dotkliwy. Po zaledwie 7,6 kilometra (4,7 mili) Leaf zgłosił niski poziom baterii i zaczął sugerować, że pokona jeszcze tylko niecałe 5 kilometrów (3 mile). Szybkość jazdy nieco spadała, ale trzymała się powyżej 145 km/h (90 mph). Żeby zmaksymalizować zużycie energii, włączono światła, wycieraczki, nawet klakson. Po przejechaniu 32 kilometrów maksymalna szybkość zjechała do około 142 km/h (88 mph) i nadal spadała. Nissan Leaf zatrzymał się po pokonaniu 34,8 kilometra (21,6 mili).

Eksperyment odbywał się w temperaturze -3 stopni Celsjusza. Leaf I generacji (ZE0) uruchamia grzałki w baterii, gdy temperatura pakietu spadnie poniżej -10 stopni Celsjusza, tutaj zatem mieliśmy do czynienia ze zmrożonymi ogniwami, które mogły rozgrzać się wyłącznie własnymi procesami fizykochemicznymi. A tymczasem ogniwa litowo-jonowe z katodami nikiel-kobalt-mangan nie przepadają za mrozem (szare słupki; to nie są dokładnie te same ogniwa, które montowano w Leafach). Słowem: sytuacja była zła, choć duża szybkość jazdy mogła nieco podgrzać baterię.

Warto obejrzeć:

Nota od redakcji Elektrowozu: czworokąty (ang. bars) ukazujące poziom degradacji baterii znajdują się na prawo od długich pasków informujących o poziomie naładowania akumulatora. 12 czworokątów to do 100 procent pojemności (wartość fabryczna), 11 = do 85 procent, 10 = do 78,75 procent, 9 = do 72,5 procent, 8 = do 66,25 procent.

Nie przegap nowych treści, OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Ocena ogólna
Ocena Czytelników
[Suma: 54 głosów Średnia: 4.8]