Dziennikarz portalu Autokult przeprowadził krótki test Seata Mii Electric – brata bliźniaka VW e-Up (2020) oraz Skody CitigoE iV. Jego wrażenia? Przy niższych szybkościach auto żwawo wyrywa do przodu, przy wyższych jest wolniej i głośno w kabinie. Ale ogólnie jest spokojnie, wygodnie i ekonomicznie.
Zanim przejdziemy do recenzji/testu, krótkie przypomnienie, czyli specyfikacja Seata Mii Electric:
- segment: A (auto miejskie),
- pojemność baterii: 32,3 kWh (użyteczna; całkowita: 36,8 kWh),
- zasięg: 260 km WLTP, czyli ~220 kilometrów zasięgu realnego,
- moc: 61 kW (83 KM),
- moment obrotowy: 210 Nm.
Test: Seat Mii Electric (2020)
Recenzja na stronie Autokult (TUTAJ) to pokaźny spis wrażeń na temat auta. My zaczęliśmy od wyszukania informacji o realnym zasięgu i wygląda na to, że przy dobrej pogodzie auto trzyma parametry obiecywane przez producenta: w mieście Mii Electric powinien pokonać około 250 km na jednym ładowaniu (porównaj z wartością WLTP), przy szybszych odcinkach ze zużycia energii wynikało 220 kilometrów (porównaj z naszymi szacunkami dotyczącymi realnego zasięgu).
Samochód oferuje cztery poziomy rekuperacji, niestety, ich opis na stronie Autokult jest bardzo podobny do tego w Car Magazine (porównaj TUTAJ) – nie dowiemy się więc, czy najsłabszy umożliwia jazdę „na luzie”, ale domyślamy się, że najmocniejszy powoduje doznania podobne do wciśniętego pedału hamulca.
Zarówno Autokult, jak i Car Magazine właściwie jednogłośnie uznają samochód za zupełnie normalny: nie kojarzy się z VW Up GTI, lekko się kołysze przy dynamicznej jeździe, ale nie zachowuje się jak wózek golfowy, bo ciężki akumulator trzyma go stabilnie na drodze. Waga Seata Mii Electric to 1 235 kilogramów, więc auto jest cięższe od wersji spalinowej o 299 kilogramów – a mimo to oferuje najlepsze przyspieszenie w gamie.
Jeśli o nim mowa: do 50 km/h samochód rozpędza się w 3,9 sekundy, co oznacza, że w mieście samochód może bez problemu konkurować ze skuterami. Znacznie gorzej jest powyżej tej wartości, 100 km/h auto osiąga dopiero po 12,3 sekundy. Czyli do miasta i owszem, na drogi lokalne też się nada, ale na autostradzie kierowca elektrycznego Seata będzie się raczej trzymał prawego pasa. Szczególnie, że szybkość maksymalną ograniczono do 130 km/h.
Jak zauważa Car Magazine, wnętrze Mii Electric nie sprawia wrażenia wyjątkowo taniego, choć trudno spodziewać się fajerwerków w najniższej klasie cenowej. Materiały wydają się dobrane to klasy auta, aczkolwiek twardawe, a największym minusem jest wspomniany już szum docierający do kabiny – bo teraz nie zagłusza go praca silnika spalinowego.
Pojemność bagażnika Seata Mii Electric to 251 litrów, przy złożonych siedzeniach – aż 923 litry. Zapowiada się więc, że elektryczne trojaczki koncernu Volkswagena staną do twardej walki z Pandą Van. Cena? Seat Mii Electric w Niemczech startuje od 20 680 euro i jest najtańszym z zestawu Mii Electric – CitigoE iV – e-Up. Wygląda jednak na to, że w Polsce rolę najtańszego modelu będzie odgrywała Skoda.
W Polsce mały elektryczny Seat ma być dostępny dopiero w pierwszym kwartale 2020 roku.
Wszystkie zdjęcia: (c) Seat