Marka Dodge należąca do koncernu Stellantis zaprosiła grupę youtuberów na jazdy testowe Dodge Chargerem Daytona EV. Samochód zapowiedziany po raz pierwszy w 2022 roku warczy i hałasuje, bo dźwięk ma być jednym z kluczowych elementów sprzedających muscle cary. Auto zebrało mieszane opinie za brzmienie, dobre za wykończenie wnętrza i zachowanie w zakrętach, ale technologicznie okazało się przestarzałe i, przede wszystkim, za drogie. Suma wszystkich opinii: samochód dla nikogo.
Dodge Charger Daytona EV. Może i brzmi, ale to fałszywe brzmienie
Generowany elektronicznie dźwięk wzmacniany przez komory rezonansowe już na samym początku wywołał lawinę krytyki pod adresem Dodge’a. Emocje nie wygasły, wystarczy poczytać komentarze pod filmem, żeby przekonać się, że jest to główny punkt zaczepienia miłośników marki lub muscle carów. Opinie wręcz modelowo pasują do widocznych w polskim internecie głosów „ja i tak wolę dźwięk V8”.
Sam początek nagrania jest dość brutalny dla Dodge’a. Według Rich Rebuilds muscle car musi mieć V8 i musi wzbudzać szacunek dźwiękiem. Widząc w pobliżu klasycznego Chargera, ludzie opuszczają szyby, żeby go usłyszeć. Charger Daytona EV hałasuje przede wszystkim dla kierowcy. Kupujący wersję elektryczną ludzie nie wyrażą siebie, „nie będą traktowani poważnie” – zupełnie inaczej byłoby w samochodzie z prawdziwym silnikiem spalinowym. Tym niemniej nagrywający ocenia, że auto z zewnątrz „wcale nie brzmi tak źle” (od 11:03, to ten sam film, co powyżej, tylko ustawiony w konkretnym momencie):
Niestety, mimo miłego wykończenia wnętrza i zachowania w zakrętach zupełnie-nie-jak-muscle-car, samochód jest technologicznie zacofany jako elektryk. Z informacji uzyskanych przez Out of Spec wynika, że elektryczny Charger ma licznik szybkich ładowań i w pewnym momencie zaczyna ograniczać moc uzupełniania energii. Nie jest jasne, czy robi to w trasie po kilku postojach, czy może po paru latach eksploatacji (źródło). Oprócz tego Charger Daytona EV jest wolniejszy niż Tesla Model 3 [Performance] i kosztuje dwa razy więcej, w rejonach Tesli Model S Plaid. Nie ma telefonu jako kluczyka, nie ma nawigacji z planowaniem trasy, nie ma podgrzewania baterii przed ładowaniem.
Osoby reprezentujące markę i przedstawiające model były zafascynowane przede wszystkim silnikami spalinowymi, czego efektem jest elektryk wyjęty jakby z poprzedniej dekady. Auto powstało na zupełnie nowej platformie STLA Large, ma 493 kW/670 KM mocy maksymalnej na silnikach, 850 Nm momentu obrotowego i baterię o pojemności 100,5 kWh, która może oddać w szczycie do 550 kW. Tym niemniej nie kusi ani miłośników muscle carów (fałszywe brzmienie „silnika”), ani miłośników elektryków (stare technologie).