Site icon SAMOCHODY ELEKTRYCZNE – www.elektrowoz.pl

Chciałem przetestować elektryki, miałem Zoe, Teslę Model 3, Model Y. Poddałem się, wróciłem do hybryd [Czytelnik]

Nasz Czytelnik przyznał się nam, że po początkowym okresie fascynacji i eksploatacji paru samochodów elektrycznych, teraz postanowił zrobić krok wstecz. Choć w przeszłości kupił Renault Zoe, miał Teslę Model 3, jeździł Teslą Model Y, nie jest zadowolony z ich jakości i obsługi serwisowej. Zawsze kupuje auta nowe, jeździ nimi 3-5 lat, i je odsprzedaje. Samochody spalinowe praktycznie nigdy go nie zawiodły, przy elektrykach tymczasem pojawiły się rozczarowania.

Nasz Czytelnik mocno wzdragał się przed publicznym opisywaniem swoich doświadczeń, obawiał się lawiny nieprzyjemnych wypowiedzi i kontrargumentów, których nie potrzebuje. Mimo tego byliśmy uparci, zależało nam na jego wypowiedzi, bo jest to drogowskaz dla producentów, co powinni poprawić. Jego wypowiedzi zredagowaliśmy, opatrzyliśmy wstępem i śródtytułami.

Miałem elektryki, jednak zostanę przy hybrydach, w przyszłości może plug-in

Od około dziesięciu lat jestem w posiadaniu trzech samochodów, które są wykorzystywane w zależności od potrzeb członków rodziny. Zmieniam je po 3-5 latach i kupuję tylko nowe, więc w ciągu trzech lat korzystania elektryków pojawiły się także spalinowe. Tuż przed autami elektrycznymi miałem m.in. Toyotę Yaris Hybrid, Auris Hybrid oraz Rav4. Toyotę Yaris zamieniłem na nowego Zoe po faceliftingu, Aurisa Hybrid na Teslę 3 LR.

Renault Zoe

Zoe kupiłem go ze świadomością, że może sprawiać kłopoty – no i, niestety, sprawdziło się. W ciągu trzech lat był siedem razy w serwisach, chodziło o usterki elektroniki, ładowania DC, modułu EVC, modułu UCH, modułu AVI, kamery cofania, ale także opadanie przednich drzwi czy pęknięcia sztucznej skóry na fotelu. Plus był taki, że do warsztatu miałem 4 kilometry i wszystkie problemy były usuwane szybko i sprawnie. Jednak po 2,5 roku podjęliśmy decyzję, że sprzedajemy Zoe, bo gwarancja się kończyła i baliśmy się, że następne problemy będą już usuwane odpłatnie. Co gorsza: zimą zasięg Zoe spadał praktycznie o połowę i wynosił około 180-240 kilometrów.

Nawet moja córka nie chciała jeździć elektrycznym Renault, więc wróciliśmy do hybrydy Toyoty, tym razem do najnowszej Yaris IV Hybrid. Żona z kolei zachwyciła się Hondą HR-V, lepiej się w niej czuła za kółkiem.

Tesla Model 3

O Tesli w kontekście aut elektrycznych mówi się dużo, otoczona jest nimbem cudowności, określana mianem najlepszego elektryka na rynku. Kupiłem. Najpierw Model 3 Long Range, później Model Y. Tesla Model 3 miała wiele problemów mechanicznych (m.in. zacinająca się klapa bagażnika, stuki w zawieszeniu, skrzypiące fotele), a że mieszkam daleko od serwisu, naprawy zaczęły być męczące.

Jazda wcale nie daje jakichś fantastycznych wrażeń, powyżej 120 km/h jest głośno, zawieszenie jest twarde, fotele niewygodne, nawet te z Berlina, jak się później okazało, światła słabe, wycieraczki pracują dziwnie, Autopilot nie jest godny zaufania, szybkość ładowania jest przereklamowana, stoi się dwa razy dłużej, przednie szyby pękają od najmniejszych kamyczków, wymieniałem je już dwa razy. Teslę Model 3 sprzedałem po roku.

Ciągle myślałem o elektryku, więc wybór znowu padł na Teslę, tym razem Model Y LR z Giga Berlin. Myślałem wtedy, że może mam pecha z elektrykami, a skoro Model Y jest montowany w Niemczech, powinien być bardziej dopracowany. Spodziewałem się też lepszych foteli.

Tesla Model Y

Po kilku miesiącach zaczęły się problemy. Elektronika płatała mi figle: błędy, brak możliwości szybkiego ładowania, hamowanie fantomowe, błędy w komunikacji ze smartfonem itd. Serwis mobilny do mnie nie dojedzie, bo za daleko. Warszawa, do której się wybierałem, z niektórymi kwestiami sobie nie radziła, więc musiałem jeździć setki kilometrów poza Polskę. Nie przepadam za braniem parodniowego urlopu, żeby naprawić samochód.

To nie koniec rozczarowań. Myślałem, że będę jeździł Teslą po europejskich kempingach. Po kilku wyprawach zmieniłem zdanie o 180 stopni, doszedłem do wniosku, że auta elektryczne na ten moment nie nadają się za bardzo do ciągnięcia przyczep. Duże zużycie energii powodowało, że musiałem się ładować co 200 kilometrów, miejsca do ładowania nie były dostosowane do samochodów z przyczepami, więc rozpinałem zestaw, szukałem miejsca na parking… Jakby tego było mało, w miejscach do biwakowania nie było infrastruktury do uzupełniania energii, były natomiast zakazy uzupełniania energii.

Po niecałym roku użytkowania Modelu Y byłem już zniesmaczony tą nowoczesną techniką oraz sposobem realizacji usług serwisowych. Auta hybrydowe wcale mi się nie psuły (totalna nuda w użytkowaniu!), tymczasem droższe elektryki były awaryjne, choć, jak zakładałem pierwotnie, nie powinny być z uwagi na mniejszą liczbę podzespołów.

Tesla coraz częściej stała pod domem, bo lepiej, szybciej i przyjemniej korzystało mi się z hybryd. Dotyczyło to szczególnie miasta, gdzie gabaryt i duży promień skrętu utrudniał korzystanie z samochodu, nie mówiąc już o braku czujników parkingowych. Jako że Model Y zaczął dużo tracić na wartości, bo producent zaczął stosować obniżki, podjęliśmy decyzję o jego sprzedaży. W ciągu dwóch miesięcy mieliśmy tylko dwóch potencjalnych zainteresowanych zakupem przy kilku tysiącach odsłon ogłoszenia!

Ostatecznie auto, które nie miało roku, sprzedaliśmy o 45 000 złotych taniej niż je kupiliśmy. Jeszcze nigdy nie doświadczyliśmy tak dużej utraty wartości samochodu spalinowego, i to po 3-4 latach od zakupu!

Wady samochodów elektrycznych – podsumowanie

Minusów było sporo. Od słabej szybkości ładowania, która właściwie nigdy nie była taka, jak podawał producent, przez utratę zasięgu podczas niższych temperatur, awaryjność, słabą sieć serwisową, aż do braku infrastruktury do ładowania poza głównymi szlakami komunikacyjnymi, konieczności robienia częstych przerw na uzupełnianie energii i dużej głośności w kabinie podczas wyższych szybkości jazdy. Generalnie przy elektryku czułem, że człowiek staje się niewolnikiem maszyny, która decyduje, gdzie i kiedy mamy się zatrzymać.

Wadą było też duże zużycie energii podczas ciągnięcia przyczep, czy nawet zachwalana powszechnie dynamika samochodów elektrycznych (duża moc, duży moment), która w mieście przydaje się na raptem 2-3 sekundy, bo później musimy dopasować się do innych uczestników ruchu. Irytujący jest wreszcie niedobór modeli w segmentach B i C, które – jeśli już są – to kosztują dwa razy tyle, ile spalinowe odpowiedniki.

Nie chcę nikogo namawiać ani zniechęcać do elektryków, ale jestem zawiedziony ich jakością – a MAM porównanie z wieloma użytkowanymi kiedyś i teraz autami spalinowymi. Wiem, że nie jestem osamotniony w swej decyzji, w moim otoczeniu już dwie osoby zrezygnowały z samochodów elektrycznych. Widzę to również na Forum Elektrowozu, byli ludzie, którzy bardzo chwalili elektryki po zakupie, po czym… znikali. Planowałem podobny ruch, myślę o odejściu z Forum, gdy pozbędę się samochodu elektrycznego. Jestem tutaj tylko dlatego, że są działy z modelami hybrydowymi, w tym plug-in.

Po trzech latach z trzema samochodami elektrycznymi nie mam zamiaru do nich wracać, zostanę z napędami hybrydowymi (również ładowanymi z gniazdka) tak długo, jak się da. Uważam, że od elektryków nie uciekniemy, ale takie zmuszanie do nich na siłę oceniam jako bardzo zły pomysł. Ile osób będzie mogło sobie pozwolić na takie eksperymenty, jak moje, bo ma w domu kilka samochodów, więc jest w stanie normalnie funkcjonować?

Według mnie ci, którzy kupią elektryka jako jedyne auto, mogą się niemile rozczarować.

Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 44 głosów Średnia: 4.8]
Exit mobile version