W prowincji Hebei w Chinach trwają testy autonomicznego, elektrycznego ciągnika rolniczego Honghu T70. Szczegółowe dane techniczne modelu nie są znane, wiadomo wszak, że dysponuje on rzekomo szeregiem mniej i bardziej oczywistych umiejętności. Oprócz samodzielnej obróbki pola na zadanym terenie potrafi ponoć zatroszczyć się o siewy, uprawy i zbiory. Docelowo maszyna powinna obsłużyć pola w całych Chinach, żeby żyjący z rolnictwa ludzie z centralnych i wschodnich części kraju mogli rozwijać się w innych branżach.

Honghu T70, co wiemy, czego nie wiemy

Wiemy tyle, ile zobaczymy na propagandowym filmie, na którym ciągnik bez kabiny dopiero zaczął orkę i jedzie prosto po horyzont. O żadnych większych wyzwaniach w stylu zawracania na końcu pola czy ustawiania pługa tuż obok świeżo przeoranej ziemi nie ma mowy. Kto zna zasady dotyczące marketingu w Chinach („obiecaj wszystko, byle sprzedać”), wie, że tak naprawdę niewiele nam pokazano a podobne rezultaty można osiągnąć blokując miotłą kierownicę i pedał przyspieszenia.

Istnieją już ciągniki rolnicze potrafiące zajmować się konkretnymi obszarami w oparciu o sygnał GPS (tutaj: Beidou). Podstawowe rozwiązania (np. onTrak) tylko śledzą szlak przebyty przez pojazd, bardziej zaawansowane umieją kierować maszynami rolniczymi (np. John Deere AutoTrac). Jeśli uwierzymy w dobre intencje twórcy filmu z Chin, mamy tam w najgorszym razie zdalnego operatora angażowanego w sytuacjach, w których oprogramowanie sobie nie radzi. Głównym problemem wszystkich tego rodzaju systemów są koszty: od sprzętu, przez oprogramowanie, aż do człowieka, który i tak siedzi i pilnuje – więc równie dobrze mógłby kierować.

Prezentacja systemu AutoTrac (c) John Deere

Honghu T70 wyposażony jest w dwa silniki elektryczne. Pierwszy napędza koła, drugi ma sterować elementami podpiętymi do ciągnika. Jazda jest w pełni autonomiczna, jednak wymaga wcześniejszego zaplanowania tras (źródło). T70 zbiera informacje o stanie gleby i upraw, które mają pozwalać jego właścicielowi na podejmowanie decyzji dotyczących pracy urządzenia. Pojazd potrafi pracować na jednym ładowaniu do 6 godzin, więc w okresie żniw wymagałby albo przerwy na ultraszybkie ładowanie, albo też wymiany baterii. Obydwa podejścia generują dodatkowe duże koszty, chociaż zapasowa bateria mogłaby pełnić też rolę magazynu energii w gospodarstwie domowym.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 2 głosów Średnia: 5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: