Zaskakująca historia ze Stanów Zjednoczonych, wręcz na granicy trollowania. Pewnemu właścicielowi Forda Mustanga Mach-E rozładował się akumulator 12 V. Serwis mu go nie wymieni, bo… w całej Ameryce Północnej nie ma takich akumulatorów. Auto jest bezużyteczne.
Historia z Fordem, ale z ważną wskazówką dla właścicieli nowych Tesli
Wpis pojawił się na grupie Ford Mustang Mach-E owners group. Pewnemu nabywcy Mustanga Mach-E po mniej niż pięciu miesiącach eksploatacji rozładował się akumulator 12 V (źródło). Serwis go nie wymieni, on najwyraźniej nie potrafi go naładować. Z samochodu nie da się korzystać, choć w podwoziu siedzi znacznie większa i pewnie naładowana bateria.
O tym, że elektryczny Ford Mustang może miewać kłopoty z akumulatorem 12 V, wiadomo od dawna. W wielu elektrykach pojawiał się podobny problem: zdalny dostęp do samochodu sprawiał, że elektronika wysysała energię z akumulatora, czasami do tego stopnia, że było jej zbyt mało, żeby rozpocząć proces ładowania z głównej baterii.
Polak raczej nie miałby problemu z taką usterką: wymontowałby akumulator z samochodu, podłączył go do ładowarki i gotowe. Ale tutaj pojawia się pytanie otwarte, które zawarliśmy w śródtytule. Skoro bowiem w nowych Teslach Model S/3/X/Y stosowany jest akumulator Li-ion, to jego naładowanie może nie być takie proste, jak klasycznego ołowiowego.
Proces ładowania akumulatora litowo-jonowego powinien być w całości kontrolowany przez BMS, który rozumie, z czym ma do czynienia, odpowiednio dobiera napięcie i natężenie prądu. Gdyby zatem w podobnej do opisanej sytuacji znalazł się właściciel nowej Tesli Model 3 czy Y, musiałby kupić ładowarkę od Tesli albo inny certyfikowany produkt.
Zdjęcie otwierające: właściciel feralnego Forda Mustanga Mach-E (c) Peter Maguire / Ford Mustang Mach-E owners group