Bjorn Nyland natrafił na Teslę Model Y z przebiegiem 155 000 kilometrów, która ma nietypowo wysoką degradację baterii. Po uwzględnieniu bufora było to 10 procent, chociaż powinno być 5-7 procent. Przy szybkiej jeździe, kiedy ogniwa Li-ion muszą oddawać więcej energii również by pokonać wewnętrzne opory, spadek pojemności okazał się jeszcze wyższy – wyniósł 11,5 procent. To gorzej niż w podobnych mu współczesnych małych Teslach (Model 3, Model Y), ale lepiej niż w dużych Teslach z poprzedniej dekady (Model S, Model X).
Degradacja baterii Tesli Model Y LR (2022)
Testowany samochód to Tesla Model Y Long Range z Giga Berlin, czyli wersja z dużą baterią ~80 kWh zbudowaną w oparciu o wysokoniklowe ogniwa LG En Sol. W historii pojazdu mniej więcej 1/3 energii została uzupełniona z wykorzystaniem prądu stałego („szybkie”). Kiedy bateria była nowa, potrafiła przechować 78,8 kWh (wliczając ~3,2 kWh bufora), teraz do dyspozycji właściciela zostało 67,8 kWh, zatem utrata pojemności wynosi 14 procent nie licząc bufora (3,2 kWh) lub 10 procent z uwzględnieniem bufora. Zimą, przy -1 stopniu Celsjusza, auto pokonało 276 kilometrów i zostało mu 2 procent baterii, zatem całkowity zasięg przy szybkościach ekspresowych to około 280 kilometrów.
Co ciekawe, Nyland po raz pierwszy zobaczył ładowanie z mocą przekraczającą 200 kW na ładowarce innej niż Supercharger Tesli [my też – red.]. Wszystko dlatego, że skorzystał z urządzenia przy stacji Circle K przystosowanego do obsługi ciężarówek, które potrafi podawać do 600 amperów. Standard CCS2 przy specjalnych, chłodzonych cieczą wtykach, wytrzymuje obecnie przez krótki czas do 850 amperów. Testowana Tesla nie rozpędziła się jednak do więcej niż 213 kW, a i to na krótki moment.
Wyliczona przez youtubera degradacja po uwzględnieniu bufora i tego, co samochód był w stanie oddać po naładowaniu, wyniosła 11,5 procent po 673 cyklach pracy. Patrząc z perspektywy intensywności eksploatacji (50-60 tys. km rocznie) to sporo, więcej niż wynosi wartość spodziewana dla tego przedziału w nowych Modelach 3 i Y. Z drugiej strony: wynik nie jest aż tak kiepski, jak w przypadku „dużych” Tesli z poprzedniej dekady. W dodatku bateria samochodu nadal jest na gwarancji, więc gdyby doszło do nagłej utraty pojemności, właściciel mógłby liczyć na naprawę:
Warto obejrzeć:
Nota od redakcji Elektrowozu: szkoda, że Nyland nie skorzystał z narzędzia, które oferuje sam producent.