Przyszły mrozy, w niektórych częściach kraju sypnęło śniegiem, i na spalinowych portalach zaczęły się pojawiać artykuły dotyczące mandatów za odśnieżanie samochodu z włączonym silnikiem. Warto pamiętać, że przestrogi te nie dotyczą aut elektrycznych, w których ogrzewanie wykorzystuje energię z baterii.
Możecie bezkarnie rozgrzewać kabinę elektryka na postoju. Zasłużyliście na to, żeby jechać w cieple
Jeżeli jeździmy autem spalinowym, za postój na obszarze zabudowanym z włączonym silnikiem przez dłużej niż 1 minutę – nie dotyczy sytuacji wymuszonych przez ruch drogowy – grozi 100 złotych mandatu. Za nadmierny hałas i spaliny można „zarobić” dodatkowe 300 złotych. Jeśli więc uruchomimy silnik, narzucimy mu wyższe obroty, żeby się szybciej nagrzał, a następnie weźmiemy się za odśnieżanie, grozi nam w sumie 400 złotych mandatu.
W samochodzie elektrycznym nie ma mowy o żadnych mandatach. Nagrzewanie elektryka nie wymusza uruchomienia silnika i nie powoduje żadnej emisji. Najczęściej stosowane są oporowe grzałki zasilane bezpośrednio z baterii. Podnoszą one temperaturę cieczy lub powietrza, które krążą w instalacji auta. Nagrzewają w ten sposób kabinę, a przy okazji przygotowują też baterię do wyjazdu. W efekcie śnieg i szron same spływają z nadwozia.
Proces można uruchomić zdalnie z poziomu aplikacji mobilnej albo ustawić go np. na 15 minut przed wyruszeniem – najczęściej jest to symbol Wentylatora (ilustracja otwierająca i poniższe). Jeśli zechcemy zwiększyć temperaturę do maksimum i skierować nawiew na przednią szybę (Odszranianie/Odśnieżanie), poszukajmy w aplikacji mobilnej przycisku Śnieżynki.
I jeszcze jedna ważna sprawa: nie martwmy się emisją dwutlenku węgla. Nawet jeśli ładujemy samochód z krajowego miksu energetycznego, ogrzewanie kabiny powoduje w najgorszym razie emisję 719 gramów CO2 na każdą 1 kWh zużytą na ogrzewanie (źródło: raport KOBiZE). Emisja z ciepłowni, które zaopatrują nas w ciepłą wodę w kranach i kaloryferach, jest zwykle o co najmniej kilkanaście procent wyższa. Najgorzej wypada samochód spalinowy, szczególnie na pierwszych kilometrach. Przy zimnym silniku potrafi on spalić nawet dwa razy więcej paliwa niż przy normalnej jeździe, co oczywiście dwukrotnie podnosi emisję CO2.