Według Porsche jazda z jednym tylko pedałem [przyspieszenia] i rekuperacja energii, kiedy kierowca podniesie stopę, jest podejściem nieefektywnym. Z punktu widzenia zasięgów lepiej pozwolić się samochodowi toczyć a hamowanie rozpoczynać wtedy, gdy noga człowieka powędruje na hamulec. Wygląda na to, że na naszych oczach wykuwa się niemiecka szkoła zweipedaliges Fahren, działanie metodą tradycyjną. Niewykluczone, że w przyszłości pozwoli ona producentom na sprzedawanie usługi Einpedal Fahren za odpowiednią opłatą.
One-pedal driving nie dla kierowców Porsche
Gdy na rynku zadebiutował Taycan, pierwszych testerów zdziwił brak mechanizmu one-pedal driving, który odzyskuje energię i spowalnia samochód aż do zatrzymania, kiedy człowiek zdejmie nogę z pedału przyspieszenia. One-pedal driving miał Nissan Leaf II, miały wszystkie Tesle, miało BMW i3. Porsche już wtedy tłumaczyło, że, owszem, opracowało mechanizm rekuperacji, ale chciało, by decydującą rolę miał zawsze człowiek.
W minionym roku przytoczono ciekawostkę: zatrzymanie Taycana z pasażerami wymaga przyłożenia ponad 2 MW mocy. Bateria samochodu jest w stanie przyjąć maksymalnie 290 kW, całą resztę muszą wziąć na siebie hamulce hydrauliczne, które powinny rozproszyć wyzwoloną energię. Wymieniona wartość jest o tyle symptomatyczna, że po raz kolejny dowodzi, że nawet silniki Tesli Model S Plaid (750 kW/1 020 KM w szczycie) nie zdołałyby pokonać hamulców hydraulicznych, gdyby doszło do niewyobrażalnej sytuacji z rodzaju „samochód zaczął sam przyspieszać”.
Wróćmy jednak do głównego wątku: Martin Reichenecker, dyrektor ds. testowania podwozi w Porsche Engineering, podkreślił niedawno, że zdaniem Porsche one-pedal driving nie jest rozwiązaniem optymalnym. Z punktu widzenia maksymalizacji zasięgu lepszym podejściem jest pozwolenie, by samochód się toczył, a zatem wykorzystał maksimum energii włożonej w napędzanie go do faktycznego przemieszczania się. Odzyskiwanie energii natychmiast po zdjęciu nogi z pedału przyspieszenia to mnożenie strat, bo te generowane są i na linii bateria -> silnik -> koła, i w drodze powrotnej, koła -> silnik -> bateria.
Samochody bez one-pedal driving zachowują się w dodatku podobnie do aut spalinowych, co może być ważne dla osób przesiadających się na elektryki. Podobną argumentację słyszeliśmy też w Volkswagenie, Mercedesie, BMW, nawet w Nissanie.
Podejściu Porsche nie da się odmówić racji, prawa fizyki są raczej oporne, gdy przymierzymy się do ich złamania. Tym bardziej frapująca staje się więc kwestia, czy 1/ firmy stosujące one-pedal driving dokonały jakichś optymalizacji zespołu napędowego, żeby obniżyć straty, czy może 2/ dla człowieka one-pedal driving jest bardziej naturalny, więc straty na rekuperacji okazują się mniejsze niż straty na przypadkowym użyciu klasycznych hamulców. A może Porsche usilnie pracuje nad tym, żeby samochody Tesli były dla ludzi dziwne, „inne”?
A co Wy myślicie? [sonda NIE zbiera adresów mailowych i NIE wymaga logowania się. Formularz może wyświetlać jakiś adres mailowy, ale jest to funkcja działająca lokalnie, pobierana z przeglądarki, nieprzekazywana dalej]