Site icon SAMOCHODY ELEKTRYCZNE – www.elektrowoz.pl

Kaucja za ukradzioną baterię z Toyoty C-HR, czyli szczęśliwy finał sprawy mimo szantażu (!) pracownika PZU [list Czytelnika]

Sprawa naszego Czytelnika z ukradzioną baterią z hybrydowej Toyoty C-HR jest bliska zakończenia i zanosi się na to, że będzie to finał szczęśliwy. Okazuje się, że europejski oddział producenta zrozumiał bezsens sytuacji, w której konieczna jest kaucja za baterię, która przecież została ukradziona. Najmniej profesjonalne okazało się podejście PZU, którego pracownik dokonywał dziwacznych operacji, żeby tylko maksymalnie ograniczyć koszty naprawy.

Poniższy tekst to zredagowana, sparafrazowana wiadomość od naszego Czytelnika ze zmienionymi niektórymi szczegółami pozwalającymi na jego jednoznaczną identyfikację (decyzja redakcji).

Profesjonalne podejście producenta, nieprofesjonalne zachowanie ubezpieczyciela

Zacznijmy od tego, że prośby o rozwiązanie problemu kaucji za brak zwrotu baterii nasz Czytelnik kierował i do polskiego, i do europejskiego oddziału Toyoty. Odniósł wrażenie, że obydwie jednostki się ze sobą porozumiewały a jego zapytania pomogły w sprawnym podjęciu decyzji. Co ważne: kaucję anulowano, nie musi płacić za brak zwrotu akumulatora, którego przecież nie ma, bo go ukradziono podczas nocnego włamania do auta:

Natomiast współpracę z PZU wspomina bardzo źle. Pracownik po stronie ubezpieczyciela zaczął od tego, że zaniżał wartość pojazdu i dążył do stwierdzenia szkody całkowitej, zapewne w celu zmniejszenia wydatków po stronie PZU. To jednak były przewiny spodziewane, niestety, w ten sposób postępuje duża część rynku. Gorzej, że okazało się, że osoba reprezentująca ubezpieczyciela wszystko to robiła bez podstawy prawnej i uzasadnienia rzeczoznawczego! Narzucając warsztatowi nieuzasadnione koszty – nawet ASO było zdziwione tym postępowaniem – przedstawiciel firmy wykraczał poza uprawnienia ubezpieczyciela.

Jakby tego było mało, po złożeniu odwołania naszemu Czytelnikowi anulowano pojazd zastępczy, chociaż miał jego gwarancję w ramach opłaconej polisy. Nikt mu o tym nie powiedział, dowiedział się o sprawie po fakcie, gdy nakazano mu zapłatę ponad 1 000 złotych za wynajem. Sama reklamacja zresztą doprowadziła do szantażu, usłyszał, że jeśli nie zaakceptuje szkody całkowitej i nie wskaże konta do przelewu rekompensaty [co kończyłoby sprawę w sposób niekorzystny dla naszego Czytelnika – red.], to dostanie pieniądze na rachunek bankowy „znaleziony na podstawie jego danych w systemach PZU”.

Toyota C-HR, schemat budowy z widocznym dużym pojemnikiem baterii w tylnej części pojazdu (c) Toyota

Po tych wszystkich perypetiach zdecydował się on na złożenie wewnętrznej skargi na poziom obsługi i niepotrzebne forsowanie droższego wariantu naprawy samochodu. Podkreślił też, że w związku z anulowaniem kaucji za baterię i możliwością zrobienia wiązki przewodów przez ASO zgodnie ze sztuką, koszty przywrócenia auta do stanu pierwotnego nie kwalifikują go do szkody całkowitej. Ubezpieczycielowi skończyły się argumenty.

Nasz Czytelnik był przeświadczony o pozytywnym (dla niego i samochodu) finale sprawy, dlatego wpłacił zaliczkę na części, żeby nie przedłużać oczekiwania.  PZU faktycznie zatwierdziło kosztorys i zwróciło mu pieniądze. Samochód został naprawiony zgodnie z technologią producenta i wrócił już do właściciela. Do wyjaśnienia pozostała kwestia cichego zabrania auta zastępczego, ale nasz Czytelnik i tutaj ma nadzieję na pozytywny finał. Chociaż warto dodać, że pracownik PZU, który prowadził całą sprawę, rozpatruje też reklamację dotyczącą swoich własnych działań…

Toyota C-HR, zdjęcie ilustracyjne (c) Toyota

Nasz Czytelnik ma nadzieję, że opis tej sprawy pomoże komuś w podjęciu decyzji o walce o swoje prawa, nawet jeśli wcześniej myślał, żeby się poddać i zaakceptować zaniżone kosztorysy, bo uznał, że nie ma czasu na wędrówkę po sądach.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 6 głosów Średnia: 5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Exit mobile version