Ministerstwo Przemysłu opublikowało zestawienie kosztów eksploatacji samochodów z różnymi rodzajami napędów w III kwartale 2024 roku, od benzyny i oleju napędowego poczynając, na elektrykach i egzotycznym wodorze kończąc. W stosunku do poprzedniego kwartału zmieniło się niewiele, nadal najdroższy jest wodór. Energia elektryczna oscyluje w okolicy kosztów jazdy na benzynie, tanio jeździ się na oleju napędowym, najtaniej na LPG, ale tylko najmniejszymi i najsłabszymi samochodami.
Droga jazda elektrykiem, czyli wyliczenia odklejają się od rzeczywistości
Spis treści
Podczas obliczania kosztów eksploatacji LPG wzięto do kalkulacji „najbardziej popularne modele” „zarejestrowane jako nowe pojazdy w 2023 r.”, czyli zapewne auta segmentów B (auta miejskie) i C (kompakty), w rodzaju Renault Clio i Dacii Jogger, bo na rynku jest stosunkowo mała liczba aut oferowanych z fabrycznymi instalacjami LPG. Z kolei w przypadku wodoru rachunek – mimo że najwyższy – prezentuje się optymistycznie, bo nie uwzględniono, że w Katowicach wodór H70 (dla aut osobowych) jest już za 93 zł/kg. Poniżej wprowadziliśmy odpowiednie korekty, naszym zdaniem tabelka powinna wyglądać raczej tak (po prawej; oryginał po lewej). Gwiazdki oznaczają wiersze, w których wprowadziliśmy korektę:
Droga jazda na prądzie?
Natomiast jeśli chodzi o energię elektryczną… cóż. Ministerstwo Przemysłu przyjęło, że elektryki zużywają 16,3 lub 16,4 kWh/100 km (mało), ale ładowanie odbywa się głównie na szybkich ładowarkach DC (2,66 zł/kWh; drogo). Takie wyliczenie ma sens, gdy samochód elektryczny eksploatowany jest w trasie lub jego posiadaczem jest osoba mieszkająca w bloku, ewentualnie w Chojnowie, gdzie na całe miasto przypada jedna ładowarka przy Lidlu, którą po paru miesiącach schowano pod brezentem (PlugShare TUTAJ).
Dyrektywa AFIR mówi jasno: olbrzymia większość ładowań powinna odbywać się w domach i na parkingach, przy pracy, centrach handlowych lub rozrywki. Tam, gdzie samochód i tak stoi i nie jest eksploatowany. Jeśli ktoś nie ma dostępu do gniazdka przy domu, w pracy lub na działce, powinien rozejrzeć się po okolicy w poszukiwaniu punktu ładowania. Dokładnie tak jest w przypadku niżej podpisanego: ładowanie wiąże się z wizytą albo na parkingu P+R, albo – ostatnio coraz częściej – odwiedzeniem Lidla i połączeniem postoju z zakupami lub rekreacją.
Otrzymaliśmy od Czytelników kilka maili zawierających głosy oburzenia na zestawienie Ministerstwa Przemysłu. Uważamy jednak, że nie ma się na co obrażać. Tabelka tworzona jest przez pryzmat paradygmatu spalinowego, prawdopodobnie osoba ją przygotowująca nie jeździ samochodem elektrycznym lub mieszka w bloku i nigdy nie rozejrzała się po okolicy za punktem ładowania. Być może takie poszukiwanie byłoby dla niej stresujące. Tak bywa. Wierzymy, że z czasem przekona się, że ładowanie to nie tankowanie…
My tymczasem przypominamy, że elektrykami jeździ się cicho, wygodnie, bezpieczniej niż autem spalinowym i czekamy w Polsce na takie promocje na Tesle jak w Niemczech 😉