Jacek Ozdoba, wiceminister w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, chyba przyjął wyzwanie Janusza Kowalskiego, kto wykaże się większą nieznajomością rządowych opracowań. W rozmowie z RMF FM stwierdził, że 1 milion samochodów elektrycznych na polskich drogach oznaczałby stały blackout (pol. zaciemnienie). Problem w tym, że Ministerstwo Energii, przodek Ministerstwa Klimatu i Środowiska, już to policzyło. Całkiem dokładnie.

Jacek Ozdoba nie zna opracowań własnego ministerstwa

Podczas prac nad Ustawą o elektromobilności Ministerstwo Energii oszacowało wpływ 1 miliona samochodów elektrycznych poruszających się po polskich drogach na zapotrzebowanie na moc (wykres poniżej) i energię (następny akapit). Założono wtedy, że samochody będą ładowane w dolinie nocnej, gdy w kraju występuje nadprodukcja. Nie jest to założenie idealnie oddające faktyczny sposób konsumpcji energii przez samochody elektryczne, ale w 2017 roku ciężko było o realne dane na większą skalę. Oto te szacunki:

Szacunkowe zapotrzebowanie na moc przy dodatkowym 1 milionie samochodów elektrycznych w kraju podłączonych do ładowania w trakcie doliny nocnej (c) Ministerstwo Energii na podstawie danych KSE

Wzrost zapotrzebowania na energię związany z 1 milionem samochodów elektrycznych na polskich drogach oceniono na dodatkowe 4 TWh, 4 000 000 000 kWh rocznie. Łatwo policzymy, że przyjęto, że średnie zużycie 1 elektryka wynosi 4 000 kWh rocznie. Wartość policzono ze sporym zapasem, bo 4 000 kWh pozwalają na bezproblemowe pokonanie 20 000 kilometrów – i to po uwzględnieniu strat na ładowaniu. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego Polacy przejeżdżają średnio około 13 000 kilometrów, łatwo zatem dostrzeżemy, że Michał Kurtyka, ówczesny wiceminister energii, robił wszystko, żeby urealnić rezultaty.

W przeciwieństwie do solidnego Michała Kurtyki obecny wiceminister Jacek Ozdoba najwyraźniej nie tylko nie zna tego opracowania i nawet nie zadał sobie trudu powtórzenia podobnych obliczeń. Najwyraźniej założył, że 1 milionów samochodów podłącza się równocześnie do ultraszybkich ładowarek i wysadza nam system w powietrze. Problem w tym, że to nierealne z kilku względów.

Garść obliczeń

Gdybyśmy 1 milion samochodów elektrycznych podłączyli równocześnie do ładowania i próbowali uzupełnić w nich energię z maksymalną szybkością, nagle okaże się, że potrzebujemy dodatkowych 70 GW mocy. Dotychczas rekordowe zapotrzebowanie wynosiło mniej niż 30 GW, maksymalna moc wszystkich elektrowni to nieco ponad 50 GW. Należałoby wyczarować skądś dodatkowe 50 GW mocy, żeby uratować system. Nie da się tego zrobić, tutaj Jacek Ozdoba ma rację.

Ale równie nierealne jest założenie, że wszyscy posiadacze elektryków równocześnie podłączą się do ładowania i będą w stanie uzupełniać energię z maksymalną obsługiwaną przez auto mocą. Raz, że w Polsce mamy może kilkadziesiąt ultraszybkich stacji ładowania. Dwa, że wszelkie znane nam opracowania mówią, że co najmniej 3/4 ludzi ładuje swe samochody elektryczne bez pośpiechu: w domu, w nocy. Trzy wreszcie, że dziś nawet miejskie elektryki mają wystarczające zasięgi, żeby były wpinać je do punktu ładowania raz na tydzień, by przez kolejne siedem dni woziły swoich właścicieli do pracy czy na zakupy.

Zdjęcie Jacka Ozdoby na otwarciu (c) Ministerstwo Klimatu i Środowiska, wykres (c) Ministerstwo Energii, kolaż i włożony w usta cytat (c) redakcja Elektrowozu.

Nota od ŁB: słuchając tego konkretnego wywiadu z Jackiem Ozdobą czułem narastające uczucie zażenowania. Dotarłem do momentu, w którym mówi się o stałym blackoucie (4:20) i się poddałem. 

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 3 głosów Średnia: 5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: