Site icon SAMOCHODY ELEKTRYCZNE – www.elektrowoz.pl

Apel do kolegów dziennikarzy z redakcji motoryzacyjnych. Piszmy ludziom otwarcie, że mHEV (mHICE) to NIE JEST hybryda

Dziwna sytuacja. Opisaliśmy swego czasu na łamach Elektrowozu, że naszym zdaniem zespoły napędowe mHEV (mHICE) to nie są hybrydy, bo nie spełniają definicji hybryd. Od tamtej pory dość regularnie przychodzą do nas prośby o pomoc w rozmowach z urzędami skarbowymi. Firmy doradcze piszą do nas, żeby ich wesprzeć w uzasadnieniu, że mHEV (mHICE) to hybrydy. Czyli żeby im pomóc w obronie twierdzenia, które publicznie i wprost się sprzeciwiamy, bo jest nieprawdziwe. 

mHEV = pseudohybryda, nibyhybryda, NIEhybryda

Wiadomości, które przychodzą do nas, dotyczą stawek akcyzy. Otóż urzędy skarbowe traktują samochody mHEV nie jak hybrydy, lecz jak zwykłe auta spalinowe, przez co stosują pełną, a nie ściętą o połowę stawkę akcyzy. Jako redakcja Elektrowozu całkowicie i w pełni się z tym stanowiskiem zgadzamy. I wcale nie dlatego, że promujemy głównie samochody elektryczne, lecz dlatego, że taka jest prawda, takie są fakty.

Zgodnie z definicją, napęd hybrydowy to napęd złożony z co najmniej dwóch różnych napędów. Na przykład Komar z silnikiem spalinowym i pedałami był hybrydowy, bo od biedy dało się nim jechać kręcąc pedałami (ale była to mordęga; łatwiej było iść i go prowadzić). Hybrydowe Toyoty są hybrydami (HEV / HICE), bo mają silnik elektryczny i silnik spalinowy, i każdy z nich może napędzać koła, czyli wprawiać pojazd w ruch („napęd”).

Samochody mHEV tymczasem to pomysł jakiegoś spryciarza z działu marketingu. W Polsce uparcie stosuje się dziwaczne tłumaczenie „miękka hybryda”, żeby tylko nabywca usłyszał słowo „hybryda”. W rzeczywistości silnik elektryczny auta mHEV potrafi co najwyżej zasilać odbiorniki elektryczne na pokładzie (hamowanie przez rekuperację) albo pomóc silnikowi spalinowemu w kręceniu wałem korbowym. Wałem korbowym, nie kołami. Pomóc. Taki rozrusznik i alternator w jednym.

Silnik elektryczny w autach mHEV nie jest drugim i niezależnym źródłem napędu, nie potrafi samodzielnie napędzić kół bardziej niż rozrusznik w zwykłym pojeździe spalinowym. Gdybyśmy uznali mHEV za hybrydę, wtedy każdy samochód z rozrusznikiem (czytaj: KAŻDY) należałoby uznać za hybrydę – co prowadzi do absurdu.

Schemat budowy Audi mHEV (c) Audi

Dlatego apeluję do kolegów dziennikarzy z mediów motoryzacyjnych: nie dajmy się zwieść marketingowcom, nazywajmy rzeczy po imieniu, uczulajmy, że zakup mHEV może oznaczać finansową minę związaną ze stawką akcyzy. Redakcja Elektrowozu nazywa samochody mHEV nibyhybrydami (czasem: pseudohybrydami) i ukuliśmy ten termin właśnie po to, żeby wzbudzić niepokój w potencjalnych nabywcach. Żeby mieli świadomość, że kupując mHEV nie kupują hybrydy.

Bo nie kupują. Wynika to z definicji, nie z czyjegokolwiek widzimisię.

Prawdziwe, pełnoprawne hybrydy stoją w salonach Toyoty czy Hondy. Te ładowane z gniazdka znajdziecie w Mercedesie – tyle modeli, że przestałem za nimi nadążać! – BMW, Volkswagenie.

Nota od redakcji Elektrowozu: w rzeczywistości od pewnego czasu stosujemy oznaczenie HICE, nie HEV (mHICE, PHICE), żeby nasi Czytelnicy wiedzieli, że kupując „HEV” kupują „hybrydowy samochód spalinowy”, w którym silnik elektryczny z baterią („EV”) są tylko niewielkimi dodatkami. Powyżej jednak zastosowaliśmy stare oznaczenia dla czystości opisu i z chęci zachowania kompatybilności z symboliką stosowaną przez producentów.

Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 8 głosów Średnia: 4.6]
Exit mobile version