Jako ludzie jesteśmy zaskakująco wprost zaklinowani w teraźniejszości. Wiele osób boi się samochodów elektrycznych, bo „jak im się za 10 lat zepsuje bateria, to…” – i tutaj następuje wyliczenie kosztów naprawy po stawkach obowiązujących dziś albo i sprzed kilku lat, gdy cena baterii stanowiła połowę ceny samochodu elektrycznego. Portal Smart-Emotion tymczasem udowadnia, że trend jest odwrotny: mechanicy stają się coraz bardziej dostępni a naprawy tanieją. 

Smart ED, czyli dodatkowe 20 procent zasięgu w samochodzie z przebiegiem 300 000 kilometrów

Wspomniany przez EV Clinic i opisywany przez Smart-Emotion samochód to Smart Electric Drive, Smart ED trzeciej generacji, który wytwarzany był w latach 2013-2016. W tym konkretnym przypadku mamy model z początku produkcji, z roku 2013. Od dnia, gdy wyjechał z fabryki, elektryczny Smart pokonał 300 000 kilometrów, co przy takim maluchu i baterii o fabrycznej pojemności 17,6 kWh jest niezłym wyczynem.

Ruszająca linia produkcyjna Smarta ED (c) Smart / Daimler

Zanim przejdziemy do konkretu, dwa słowa obowiązkowego wstępu teoretycznego: każda bateria wyposażona jest w komputer (BMS), która dba o to, by ogniwa Li-ion pracowały w zaplanowanych przedziałach napięć i temperatur. Jeśli któreś ogniwo ulega przyspieszonej degradacji, nie jest w stanie utrzymać maksymalnego zakładanego napięcia lub zbyt szybko je traci, BMS zaprogramowany jest do tego, żeby chronić je dopasowując wszystkie inne ogniwa w module do tej ograniczonej charakterystyki. Dobrym ogniwom nie dzieje się nic złego, to dogorywające ma szansę nadal funkcjonować i nie ulec całkowitemu uszkodzeniu lub zapłonowi. Najbardziej pokrzywdzony jest właściciel elektryka, który doświadcza nagłej utraty zasięgu.

Trzy uszkodzone ogniwa Li-ion „zjadły” 20 procent zasięgu

Efektem jest zmniejszona pojemność modułu lub całej baterii. W tym konkretnym przypadku dużej degradacji uległy raptem trzy ogniwa spośród 93 (3,2 proc.), co też jest imponującym wynikiem, gdy wziąć pod uwagę przebieg samochodu. Te trzy ogniwa spowodowały, że pojemność baterii spadła z 95 (! – przy 300 000 km przebiegu!) do 75 procent. Same używane ogniwa o zbliżonej charakterystyce są już stosunkowo tanie, kosztują 50 euro sztuka, równowartość około 210 złotych. Droższa okazała się robocizna, wyciągnięcie pakietu i jego otwarcie wycenione zostało na 600 euro (~2 500 zł). Łączny koszt naprawy wyniósł 900 euro, równowartość 3 750 złotych. Trwało to dwa tygodnie.

Nas, redakcję Elektrowozu, najbardziej zaskoczył fakt, że ogniwa przestały trzymać parametry wcale nie ze starości czy z powodu dużej liczby cykli pracy, a musiało być ich już kilka tysięcy, bo Smart ma około 100 kilometrów zasięgu. Otóż problemem okazała się budowa modułu, dwa skrajne ogniwa miały tam ciasno i z czasem ich brzegi się zdeformowały, co nie pozostało bez wpływu na ich zawartość. Trzecie ogniwo wymieniono na wszelki wypadek:

Nowe ogniwa (po lewej) kontra te, które uległy degradacji ze względu na konstrukcję modułu. To zdjęcie oraz zdjęcie czerwonego Smarta na podnośniku w warsztacie EV Clinic (c) Moritz Leicht / Smart-Emotion.de

Nota od redakcji Elektrowozu: a za kilka tysięcy euro, już dziś, można dostać pakiet oferujący pojemność niemal dwa razy większą niż fabryczna Nissana Leafa.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 10 głosów Średnia: 4.9]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: