Portal Electricity Maps pokazuje, że Polska emituje obecnie 502 gramy [ekwiwalentu] dwutlenku węgla na każdą wyprodukowaną 1 kilowatogodzinę energii. Niemcy, które zwykle są tylko odrobinę mniej brązowe niż Polska, dziś świecą się na żółto. Bo wieje. Gdybyśmy nie wstrzymali rozwoju energetyki wiatrowej, żeby polscy producenci w końcu odnaleźli się w niewęglowej rzeczywistości, moglibyśmy jako kraj prezentować się podobnie.
Polska energetyka w okresie klęski urodzaju
Mocny wiatr powoduje, że wpadamy w okresy nadprodukcji energii. Nadprodukcja jest tak duża, że Krajowe Sieci Elektroenergetyczne tracą nad nią kontrolę, dlatego muszą „nierynkowo redysponować jednostki wytwórcze” lub, mówiąc po ludzku, wyłączać te źródła, które da się wyłączać (źródło). Elektrownie węglowe można wyhamować tylko do pewnego poziomu, wiatraki z kolei da się zatrzymać do zera. Hamujemy więc turbiny wiatrowe i schodzimy do emisji wynoszącej 502 gramów CO2eq / kWh przy 56 procent energii z OZE (źródło).
Niemcy w tych samych ostatnich 24 godzinach są na poziomie 182 g CO2eq / kWh i wytwarzają 85 procent energii z OZE. Na ich wykresie za ostatnie 30 dni doskonale widać, że mieli dni „na brązowo”, z dużą ilością węgla, ale gdy wieje, mają też dni naprawdę dobre (ilustracja nr 2, dane po lewej stronie):
PSE zachęcało dziś do zużywania energii elektrycznej (żeby pomóc biednym elektrowniom), ale to była taka zachęta z gwiazdką, do której małym druczkiem dopisano, że odbiorca, który dziś zdecyduje się upiec chleb czy naładować samochód, nie będzie z tego niczego miał. Bo choć pomoże systemowi elektroenergetycznemu, zapłaci za energię dokładnie tyle samo, co wcześniej.
Taryfy dynamiczne
Rozwiązaniem problemu są taryfy dynamiczne. Każdy duży sprzedawca energii ma je zaprezentować swoim odbiorcom nie później niż do 24 sierpnia 2024 roku. W ramach taryf dynamicznych odbiorcy mogą mieć bardzo tanią energię, kiedy pojawia się jej nadprodukcja (teraz), lecz także bardzo drogą, gdy energii na rynku brakuje (sytuacja flauty). Przy nadprodukcji idealnym uzupełnieniem domu jest samochód elektryczny, najlepiej pełniący rolę magazynu energii, czyli potrafiący oddać nadmiar energii, gdy zajdzie taka potrzeba.
Do samochodu-jako-magazynu-energii są dziś trzy różne podejścia. Producenci albo 1/ w ogóle nie implementują tej funkcji (Tesla, Mercedes, Volvo, BMW, …), albo 2/ dają możliwość korzystania z baterii za pośrednictwem przejściówki oddającej do około 3-3,6 kW mocy w jednej fazie (V2L/V2D; Hyundai, Kia, MG), albo wreszcie 3/ pozwalają sięgnąć po prąd stały zgromadzony bezpośrednio w baterii (V2H; Volkswagen).
Pierwsze rozwiązanie jest najtańsze, drugie jest najłatwiejsze we wdrożeniu, trzecie jest najdroższe i wymaga sporych inwestycji.