W piątek, 23 września, Polskie Sieci Elektroenergetyczne ogłosiły dwa „okresy zagrożenia” między godzinami 19 i 20 oraz 20 i 21. Taka sytuacja na szczeblu krajowym miała miejsce pierwszy raz w historii. Choć brzmiało to niepokojąco, nic złego się nie wydarzyło. Ale komunikat oznacza, że w przyszłości grożą nam niedobory elektryczności, dlatego warto rozważyć zakup samochodu potrafiącego oddawać energię.
„Komunikat o ogłoszeniu okresów zagrożenia”, choć nie ma nawet mrozów
„Okres zagrożenia” to czas, gdy prognozowane zapotrzebowanie na moc przewyższa moc dostępną, dlatego firmy z kontraktami na zabezpieczenie rynku muszą być przygotowane do natychmiastowego zwiększenia produkcji energii. Co ciekawe, „zagrożenie” pojawiło się akurat w okresie wieczornego szczytu, gdy fotowoltaika już nie działała a wiatr był raczej słaby (źródło).
Tak jak wspomnieliśmy, ostrzeżenie dotyczyło uczestników rynku mocy, zwykli obywatele nie musieli się nim martwić. W przyszłości jednak w takich „okresach zagrożenia” mogą pojawić się sugestie, by zrezygnować w tych godzinach z podgrzewania wody w bojlerach, gotowania i pieczenia lub też ładowania samochodów elektrycznych. Podobne sugestie widzieliśmy tego lata w Kalifornii (Stany Zjednoczone), jednak tam były one związane z gigantycznymi upałami.
Jeżeli krajowe źródła będą wytwarzać zbyt mało energii, może dojść do zaciemnień. Dlatego w okresach, gdy zapowiadany jest nagły spadek temperatury, warto naładować samochód w ciągu dnia lub po godzinie 22.00. W domach wolnostojących dobrym wyborem może być też zakup samochodu elektrycznego obsługującego funkcję oddawania energii elektrycznej. Dziś są to przede wszystkim Hyundai Ioniq 5, Kia EV6 oraz Kia Niro EV, które są w stanie obsługiwać odbiorniki o mocy do 3,6 kW.