W latach 2013-2023 dochody budżetu państwa ze sprzedaży uprawnień do emisji dwutlenku węgla wyniosły 94 miliardy złotych, raportuje Najwyższa Izba Kontroli. Tymczasem na cele związane bezpośrednio z redukcją gazów cieplarnianych lub zarządzaniem emisjami wydano niecałe 1,3 procent tej kwoty. Reszta, 98,7 procent, „się rozeszła”, a w przypadku ponad 90 procent kwoty nie da się nawet ustalić, na co pieniądze zostały wydane. Odpowiedzialny za raportowanie Komisji Europejskiej minister klimatu/środowiska zamieszczał w sprawozdaniach „nierzetelne dane”.
Druzgocący raport NIK. Oto dlaczego prąd jest taki drogi
Spis treści
System ETS to system opłat za emisje [ekwiwalentu] CO2, w ramach którego stopniowe zaostrzanie norm ma zachęcać elektrownie i zakłady przemysłowe do ograniczania produkcji dwutlenku węgla. Płatnikami bezpośrednimi (kupującymi) są tam wspomniane jednostki, w tym elektrownie węglowe, gazowe i tak dalej. Płatnikami pośrednimi jesteśmy my, którzy uiszczamy [coraz wyższe] rachunki za elektryczność. Pieniądze trafiają do budżetów państw, które mają duży poziom swobody w kształtowaniu wydatków – powinny jednak wykorzystywać pieniądze, żeby wspomagać rozwój gospodarki niskoemisyjnej oraz odnawialnych źródeł energii.
W Polsce duży wzrost przychodów z systemu ETS zanotowano w latach 2019-2023, były to ponad 84 miliardy z wszystkich 94 miliardów złotych ((c) NIK, czas od 1 stycznia 2013 do 12 czerwca 2023):
I tutaj zaczyna się katastrofa: około 1,2 miliarda złotych, 1,24 procent pieniędzy, które budżet państwa uzyskał z systemu ETS – czyli z naszych portfeli – wydano w taki sposób, by faktycznie wspierać transformację gospodarki na niższą emisyjność, w tym stopniowy rozwój odnawialnych źródeł energii. Pieniądze te zostały rozliczone w ramach Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Ponad 63 procent środków trafiło do budżetu państwa, gdzie pieniądze były „wspólne” i mogły być wydatkowane na różne cele. Prawie 25 procent trafiło do funduszy pozabudżetowych, które nie musiały prowadzić ścisłej ewidencji wydawania pieniędzy związanych z ETS, też mogły finansować nimi „wszystko, co należy”. Był to Fundusz Wypłaty Różnicy Ceny, Fundusz Rekompensat Pośrednich Kosztów Emisji, Fundusz Przeciwdziałania Covid-19. NIK mówi wprost:
Chociaż minister właściwy do spraw środowiska/klimatu posiadał rzetelne dane o poziomie dochodów uzyskiwanych ze sprzedaży uprawnień EU ETS, to w zdecydowanej większości sprawozdań stwierdzono nierzetelne dane [podkreślenie redakcji Elektrowozu] zarówno w zakresie danych o uzyskiwanych dochodach, jak i o deklarowanych przez Ministra wydatkowanych kwotach.
Co moglibyśmy mieć, gdyby pieniądze wydać dobrze?
Spróbujmy teraz oszacować, jakimi pieniędzmi dysponowaliśmy. Jeśli przyjmiemy, że średnia cena 10 kW instalacji fotowoltaicznej na dachu we wzmiankowanym okresie wyniosła 40 000 złotych, to za 92,8 miliarda złotych można ufundować 2,3 miliona takich instalacji albo dopłacić 25 procent do 9,3 miliona takich instalacji. Podobna liczba wyjdzie nam, gdy zmniejszymy instalację o połowę i dołożymy do niej niewielki magazyn energii. Dla porównania: liczba gospodarstw domowych w Polsce to około 14 milionów.
Gdyby za te pieniądze dofinansować samochody elektryczne w kwocie 50 000 złotych – pod warunkiem, załóżmy, że najwyższa wypłata wędruje do nabywców aut z systemem V2x – można by wprowadzić na rynek 1,86 miliona elektryków. Gdyby wesprzeć spółdzielnie mieszkaniowe w instalacji słupków ładowania, moglibyśmy mieć około 1 miliona słupków z dwoma gniazdami (punktami) ładowania. Paweł Lachman, prezes zarządu Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła, wylicza też, że można by za tę kwotę sfinansować np. 50 GWh pojemności magazynów energii:
💬 Za te kwotę można by sfinansować w Polsce odpowiednio:
•🌬 19 GW lądowej energii wiatrowej
•🌊 7 GW morskiej energii wiatrowej
•☀️ 38 GW farm fotowoltaicznych
•🔋 50 GWh poj. magazynów energii
A udział OZE w generacji prądu w 2024 r. mógłby dojść do średniej europejskiej…— Paweł Lachman🇵🇱🇺🇦 (@Pawel_Lachman) November 2, 2024
Nota od redakcji Elektrowozu: jeśli jakikolwiek polityk twierdzi, że „ETS podnosi nam rachunki za prąd, dlatego konieczne jest uruchomienie dopłat do elektryczności z budżetu państwa”, to znaczy, że mówi nam „chcemy, żebyście dopłacili do prądu dwukrotnie: raz w rachunkach, za ETS, i drugi raz w podatkach, żebyśmy mogli was tymi pieniędzmi wesprzeć [biorąc swoją dolę za gospodarowanie]”.