Australia to dziwny kraj z zapóźnionymi urzędnikami. Choć obfituje w słoneczne dni, australijski rząd blokował rozwój OZE uznając je za „nieprzewidywalne” i „szkodzące przyrodzie”, uwolnił natomiast rynek energii, co doprowadziło do gigantycznych wzrostów rachunków za prąd. Tymczasem, jak się okazuje, kontynentowi wystarczą rozsądnie dobrane magazyny energii, żeby mógł przejść niemal wyłącznie na odnawialne źródła energii.
Australia nie chce OZE, bo „zaszkodzi przyrodzie”. Elektrownie węglowe i gazowe? O, one są czyściutkie!
Spis treści
Do pomysłu rozbudowy źródeł OZE (farmy wiatrowe i fotowoltaiczne) wracała zarówno część polityków, jak też niektóre firmy, które dostrzegały w inicjatywie swoją szansę na zarobek z wykorzystaniem czystej energii. Pojawiały się koncepcje, żeby budować gigantyczne farmy słoneczno-wiatrowe, w których nadmiar energii byłby magazynowany w wodorze. Prędzej czy później projekty te były hamowane lub ubijane, więc dziś większość regionów Australii nadal opiera się na węglu i gazie, a stan Queensland (około 300 słonecznych dni w roku) emituje mniej więcej tyle samo dwutlenku węgla, co Polska.
Takie preferowanie lobbystów od paliw kopalnych skończyło się tym, że niektórych gospodarstw domowych nie było stać na ogrzewanie lub podgrzewanie jedzenia. Zdarzały się nawet zaciemnienia, bo elektrownie węglowe nie nadążały z obsługą zapotrzebowania, a zapasowe elektrownie gazowe były dopiero w etapie rozruchu. Stan Wiktoria (na mapie powyżej trójkątny, nad zieloną Tasmanią) postanowił zainwestować w Megapacki Tesli, które łagodziły objawy przeciążenia sieci. Efekty były zdumiewające: kosztujący 56 milionów euro magazyn energii (129 MWh / 100 MW) zdołał wygenerować między 8,5 a 14,5 milionami euro przychodu w ciągu pierwszych 6 miesięcy pracy.
Australia przebogata w OZE, wystarczy korzystać
Zajmujący się energetyką wiatrową inżynier, David Osmond, stworzył model, który prowadzi nieustanne symulacje zapotrzebowania Australii na energię elektryczną. Wynika z niego, że kontynent mógłby żyć niemal wyłącznie z odnawialnych źródeł energii, gdyby dysponował magazynami zdolnymi do zaspokojenia zapotrzebowania przez 5 godzin, co daje 120 GWh pojemności i możliwość oddawania 24 GW mocy. 120 GWh to odpowiednik około 930 Megapacków Tesli w konfiguracji z dnia startu (grudzień 2021).
Przy wspomnianych 120 GWh magazynów energii w ciągu ostatnich 93 tygodni (1 rok i 9,5 miesiąca) Australia potrafiłaby zaspokajać swoje potrzeby w 99 procent z OZE (źródło), czyli zapasowe elektrownie musiałyby działać w sumie przez 6,5 doby. Ostatni tydzień był trudniejszy, OZE zaspokoiłyby 97,9 procent zapotrzebowania kontynentu, czyli w ciągu 7 dni elektrownie inne niż OZE (np. gazowe) musiałyby funkcjonować przez około 3,5 godziny.
Niedobór OZE (elektrownie PV, dachy PV, turbiny wiatrowe, hydroelektrownie) wymaga aktywacji „Other”, czyli innych źródeł energii (c) David Osmond / Twitter
Inżynier zastrzega, że dziś „Other” (pol. Inne) to elektrownie gazowe i generatory Diesla, które daje się łatwo uruchomić w okresie niedoboru energii. Docelowo mogą być to biopaliwa czy generatory zasilane zielonym wodorem (źródło). Aby OZE zaspokajały 100 procent potrzeb kontynentu, konieczne byłoby zainwestowanie w elektrownie zdolne produkować około 170 procent rocznego zapotrzebowania. Zdaniem Osmonda takie rozwiązanie może zostać uznane za nieekonomiczne, nieopłacalne. Ekspert zastrzega wreszcie, że jego model pracuje na obecnym zapotrzebowaniu, nie bierze pod uwagę przyszłej elektryfikacji transportu, ponieważ wymaga to dodatkowych dyskusyjnych założeń.
Warto obserwować: David Osmond / Twitter
Wnikliwy komentarz na temat cen energii i, szerzej, rynku napisał Pan Piotr: