Energica, włoski producent elektrycznych motocykli, zapowiada, że wkrótce ładowanie będzie trwało tyle, co tankowanie. Dziś standardem jest 30 minut do 80 procent, ale już istnieją ogniwa, które wytrzymają ładowanie do 85 procent w 15 minut. I na tym postęp się nie skończy.
Prezes Energiki: 15 minut na ładowanie to już jak tankowanie
Półgodzinny postój przy ładowarce bywa znośny, gdy jedziemy samochodem – bo synchronizacja działań kilku osób zawsze pochłania dodatkowy czas – ale może być irytujący, kiedy podróżujemy samotnie. „Szybkie ładowanie” motocykla może być boleśnie powolne, jeśli wiemy, że mamy przed sobą jeszcze długą trasę. Jednak Giampiero Testoni, główny inżynier Energiki (CTO), uważa 30 minut za akceptowalną przerwę. Bo gdy tankujemy i zdecydujemy się na wypicie kawy, nasz postój trwa około 20 minut, a więc niewiele krócej.
Motocyklista, który decyduje się na tankowanie oraz rozprostowanie nóg, spędza na parkingu 15 minut, przy czym samo tankowanie zajmuje mu 5 minut. I już dziś istnieje technologia, która pozwala na naładowanie ogniw do 85 procent w 15 minut. To nie koniec: trwają prace nad ogniwami wytrzymującymi ładowanie do 80-85 procent w 7-10 minut. Testoni ma tu zapewne na myśli ogniwa ze stałym elektrolitem, w których twarda warstwa oddzielająca elektrody uniemożliwi rozrost litowych dendrytów.
Podobnie jest z zasięgami, motocykle elektryczne zaczynają deptać po piętach modelom spalinowym, podkreśla CTO firmy. Energica zaprezentowała niedawno baterie o pojemności 21,5 kWh, które pozwalają na osiągnięcie do 230 kilometrów w trybie mieszanym oraz do 180 kilometrów przy jeździe autostradowej.
W Polsce dystrybucją motocykli Energica zajmuje się firma Motors. Najtańsze egzemplarze z rocznika (2019) kosztują ponad 100 tysięcy złotych, ale jest jeden motocykl podemonstracyjny z przebiegiem 3 197 kilometrów, który dostępny jest za 89 900 złotych (Otomoto TUTAJ).
