Intrygujący komentarz z niespodziewanej strony. Otóż firmy wydobywcze, właściciele kopalni, nie obawiają się ogniw sodowo-jonowych, które niedawno zaprezentował chiński CATL. Ich zdaniem takie baterie da się zastosować w ograniczonym zakresie, bo rozwój technologii Li-ion będzie generował zapotrzebowanie na surowce wydobywane spod ziemi.
Kogo martwią ogniwa sodowo-jonowe
Komentarz zdobył Reuters. Wynika z niego, że przemysł wydobywczy wierzy w postęp dokonujący się dzięki ogniwom litowo-jonowym. Samochody elektryczne nakręcają zainteresowanie wybranymi pierwiastkami, a baterie Li-ion zaczęły nagle pojawiać się w wielu segmentach gospodarki. Co powinno przełożyć się na gigantyczny wzrost wydobycia [wybranych surowców], czyli czasy prosperity dla firm posiadających kopalnie.
Zaledwie kilka tygodni temu chiński CATL zaprezentował ogniwa sodowo-jonowe, w których lit zastąpiono sodem, pierwiastkiem powszechnie występującym w oceanach, tanim i łatwym w pozyskaniu. Z deklaracji nie wynikało, żeby firma planowała również rezygnację z niklu czy kobaltu, przynajmniej nie w tak drastycznej formie, choć według Reutersa tak właśnie było.
Ogniwa Na-ion mają być „planem B”, gdyby na świecie zaczęło brakować litu – co, według niektórych analityków, stanie się już w 2022 roku. Tymczasem wzrost zainteresowania elektrykami ma spowodować, że zapotrzebowanie na ten pierwiastek wzrośnie trzykrotnie w ciągu zaledwie 5 lat, w okresie od 2020 do 2025 roku.
Według firm wydobywczych zakres zastosowań alternatyw do litu będzie ograniczony. CATL ma zgoła odmienny komunikat. Podkreśla, że dysponuje technologią mogącą zastąpić ogniwa Li-ion, która jest niewiele gorsza z punktu widzenia gęstości energii niż ogniwa litowo-żelazowo-fosforanowe oraz ma szereg innych zalet. I, co najważniejsze, ta technologia jest już gotowa, a w 2023 roku powinna pozwolić na masową produkcję baterii Na-ion.
Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: w całym tym sporze zaintrygowały nas dwa fakty. Pierwszy to wyjątkowa moc komunikatu CATL, z której wynika, że wszystko jest już w zasadzie gotowe, trzeba „tylko” przeskalować produkcję. Drugi to przewidywania analityków, że niedobory litu zaczną być odczuwalne już w 2022 roku. Oznacza to, że ceny laptopów, telefonów komórkowych czy samochodów elektrycznych zaczną rosnąć. Trudno ocenić, czy tak faktycznie będzie, ale nie da się ukryć, że pandemia i niedobory elektroniki już teraz windują koszty zakupów lub przedłużają czas oczekiwania na pewne produkty.
Lepiej więc nie zwlekać zbyt długo z wyborem samochodu elektrycznego, bo może się okazać, że taniej nie będzie. Podpisano: Marek Wielgo 😉