Jeff Dahn, którego laboratorium od kilku lat pracuje dla Tesli, poprowadził webinarium na temat rozwijanych przez siebie ogniw litowo-jonowych. Nie zgodził się na jego nagrywanie, nie chciał też wypowiadać się o firmie Muska, ale nawet te informacje, które przekazał, brzmią niesamowicie. Otóż zdradził między innymi, że testuje właśnie ogniwa, które przeżyły już 12 000  cykli pracy.

Ogniwa na 12 żyć samochodu elektrycznego. Z dedykacyą od Joannesa Rexa

Dahn zaprezentował dwa wykresy pokazujące cykle pracy nowych ogniw. Przy ładowaniu i rozładowywaniu mocą C/3 (1/3 x pojemność ogniwa, np. 1 kW dla 3 kWh) bazowa wersja z 2016 roku dojeżdżała do 80 procent po nieco ponad 2 000 cykli pracy. Wariant ulepszony po trzech latach testów i 12 000 pełnych cykli pracy zjechał czasie do zaledwie 95 procent (!) pierwotnej pojemności (źródło).

Gdyby takie ogniwa zastosować w baterii o pojemności około 80 kWh pozwalającej na 400 kilometrów zasięgu, samochód przejechałby 4 800 000 kilometrów. Albo inaczej: bateria przeżyłaby 4 800 000 kilometrów w kilkunastu kolejnych samochodach. Gdyby założyć, że auto należy do przeciętnego Polaka, mogłoby ono jeździć przez 320 lat (dla uproszczenia rachunków założyliśmy 15 000 km przebiegu rocznego, nieco więcej niż podaje GUS). Gdyby Tesla vel Izeria Copernica z baterią tego rodzaju zaczęła jeździć w roku śmierci Jana III Sobieskiego, teraz miałaby degradację na poziomie około 5 procent.

To nie koniec. Ogniwa testowane były też przy temperaturze 40 stopni Celsjusza. Wyższa temperatura pracy może pojawiać się w cieplejszym klimacie, ale też przy ciągłym korzystaniu z baterii w zastosowaniach stacjonarnych (np. magazyny energii). W takich warunkach ogniwa straciłyby 20 procent pierwotnej pojemności po 6 200 cyklach pracy, po 2 480 000 kilometrach teoretycznego przebiegu w samochodzie z zasięgiem 400 kilometrów:

W związku z zastrzeżeniami Dahna, o których wspomnieliśmy na początku, nie wiadomo, czy Tesla stosuje już te ogniwa, czy może wdroży je za kilka lat. Nie jest też jasne, czy pojawią się najpierw w magazynach energii, czy może zawitają wcześniej do samochodów. Możemy być natomiast pewni, że zobaczymy je gdzieś raczej prędzej niż później. Nikt nie utrzymuje drogiego laboratorium, żeby nie korzystać z efektów jego pracy.

Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: ogniwa, które opisuje Dahn, to nie tylko długowieczne samochody elektryczne. To również telefony komórkowe czy laptopy, które przy codziennym ładowaniu po niemal 33 latach (LATACH!) wytrzymują na baterii niemal tyle samo, ile na początku, niedługo po wyjęciu z pudełka. 

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 11 głosów Średnia: 4.9]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: