Nissan Leaf był jednym z pierwszych masowo produkowanych samochodów elektrycznych i pierwszym, który zdobył gigantyczną rzeszę nabywców. Auto miało swoje wady, najpoważniejszą z nich był brak aktywnego chłodzenia baterii, ale okazuje się, że ta niegdysiejsza wada jest jednocześnie zaletą modelu. Pozwala bowiem na modernizację samochodu w warunkach garażowych. A precyzyjniej: na wymianę baterii na nowszą na podjeździe domu, w iście partyzanckich warunkach.
Nissan Leaf, elektryk z wieloma życiami
Wśród nabywców aut elektrycznych największą i najpoważniejszą obawą jest kwestia degradacji baterii. Jako że pakiet w Leafach nie ma żadnych rurek prowadzących ciecz chłodzącą, a jedynie złącza elektryczne, podmiana powinna być prosta. Sprawy nie utrudniał też producent, który podczas faceliftingu modelu (ZE0 -> ZE1) odświeżył nadwozie i wnętrze, zastosował nieco pojemniejsze baterie i mocniejsze silniki, poza tym jednak zostawił mnóstwo kwestii po staremu. Na przykład wymiary i sposób montażu akumulatora.
Twórca kanału Battery Man postanowił wymienić w starym Nissanie Leafie ZE0 baterię na nowy pakiet o pojemności 62 (~58) kWh pochodzący z Leafa e+ vel ZE1 2.0 (zdjęcie powyżej). Potrzebował kilku dopasowanych szyn montażowych, innego bezpiecznika i mocniejszych sprężyn, bo nowa bateria jest o 100 kilogramów cięższa (przy dwukrotnie większej pojemności) oraz elektroniki umożliwiającej dogadanie się kontrolera samochodu z nowym akumulatorem (mostek CAN, CAN-bridge). Wszystko to przygotował, kupił, zorganizował zawczasu.
Battery Man zastrzega, że jest to praca z wysokimi napięciami, dlatego warto się zabezpieczyć i wiedzieć, co się robi. Z drugiej strony: Nissan Leaf – jak wszystkie Nissany – jest prosty konstrukcyjnie, więc wymiana sprężyn z tyłu zajmuje dosłownie 10 minut, bo te po odkręceniu właściwych śrub normalnie wypadają. Po zakończeniu pracy, która trwała w sumie nieco ponad trzy godziny (nie licząc przygotowań, zakupu części czy demontażu baterii), Leaf zadeklarował 335 kilometrów zasięgu. Po naładowaniu do pełna było to 228 mil / 367 kilometrów zasięgu.
Leaf po takiej podmianie nie mógł jednak poruszać się po drogach publicznych. Wymagał przeglądu technicznego. Pierwszy oblał ze względu na problemy z… hamulcem awaryjnym oraz zużytym zawieszeniem. Drugi zdał, auto mogło trafić na ulice. I trafiło, stając się elektrykiem z niezłym zasięgiem kupionym za grosze. Samochód i nowa bateria do niego kosztowały nieco ponad 6 000 funtów, o ile dobrze rozumiemy (około 32 000 złotych), z czego połowę należało wydać na akumulator o większej pojemności. Dzięki temu Battery Man stał się właścicielem samochodu, który może pokonywać 100 kilometrów za równowartość 7,1 złotego.
Warto obejrzeć:
Nota od redakcji Elektrowozu: na film trafił portal InsideEVs.