Od chwili, gdy rynek samochodów elektrycznych zaczął się dynamicznie rozwijać, kobalt uznawano za kluczowy, ale trudny surowiec – a to za sprawą jego wydobycia w Kongo. Dziś okazuje się, że mamy go dużo. Jego ceny spadły do takiego poziomu, że niektórzy produkują go tylko dlatego, że pierwiastek występuje wraz z miedzią i niklem, na które jest popyt i które nadal można sprzedawać z zyskiem, twierdzi The Economist.

Najlepsze czasy dla kobaltu mogą być już za nami

Kobalt wykorzystuje się w katodach ogniw litowo-jonowych, które trafiają do samochodów, ale też telefonów czy laptopów. Szczyt zainteresowania nim przypadł na czas epidemii Covid-19, gdy ludzie przestawiali się na pracę zdalną, kupowali komputery, więcej czasu spędzali przed ekranami w domach. Później zainteresowanie nim spadało, w nakręceniu popytu nie pomogły nawet auta elektryczne, bo dostawcy ogniw zrobili naprawdę wiele, żeby zminimalizować zużycie drogocennego pierwiastka.

Przykładowo: pierwsze ogniwa Samsunga SDI montowane w BMW i3 miały katody NCM333, czyli składające się w 33 procent z niklu, kobaltu i manganu. Ostatnia generacja modelu to już NCM622, zawierająca 20 procent kobaltu. Coraz powszechniej stosowane są też ogniwa NCM712 czy NCM811 oraz jeszcze nowocześniejsze, w których zawartość kobaltu jest jednocyfrowa. Chińskie marki najchętniej wybierają ogniwa litowo-żelazowo-fosforanowe (LFP) niezawierające tego pierwiastka.

Aktualnie cena kobaltu spadła do poziomu 35 000 dolarów (równowartość 157 000 złotych) za tonę, jest więc blisko historycznych minimów, pisze The Economist. W dodatku na świecie pojawiają się dodatkowe źródła surowca. Spośród 180 000 ton, które mają zostać wydobyte w tym roku, aż 18 000 ton ma pochodzić z Indonezji, która jeszcze kilka lat temu w ogóle nie wytwarzała kobaltu. Wszystko dlatego, że firmy inwestują tam w wydobycie niklu, a ten występuje z kobaltem.

Jeśli na baterię przypada średnio 9 kilogramów kobaltu, 180 000 ton wystarczy do wyprodukowania 20 milionów baterii. Dla porównania: w 2022 roku na drogi trafiło 10-11 milionów elektryków.

Taśmociąg z rudami surowców, w tym kobaltu (c) Glencore

Ceny kobaltu są już tak niskie, że dla niektórych kopalni znalazły się poniżej poziomu opłacalności. Jednak duże firmy mogą sobie pozwolić na jego wydobycie, ponieważ stanowi on produkt uboczny przy wytwarzaniu miedzi i wspomnianego niklu. W największej na świecie kopalni kobaltu w Kongo wydobywa się go trzy razy mniej niż miedzi. Ani na nikiel, ani na miedź popyt nie spada, ich ceny też trzymają dobre poziomy.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 5 głosów Średnia: 5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: