Lucid powoli zaczyna zmieniać swoją strategię, bo dotychczasowa nieszczególnie działa. Firma w zaledwie 20 procentach chce być producentem samochodów, pozostałe 80 procent ma stanowić dostawa technologii do innych marek. Jednocześnie prezes Lucida, Peter Rawlinson, uważa, że przyszłością, taką za 10 lat, mogą być mniejsze samochody z zasięgiem do 290 kilometrów (180 mil). Dzięki temu miałyby tanie baterie i same byłyby przystępne cenowo.
Lucid o przyszłości. Z sensem i z sensem
W dzisiejszych elektrykach pierwszym pytaniem jest to o zasięg. 300 czy nawet 400 jednostek WLTP to „za mało”, powszechnie uważa się, że „podstawą jest 500-600 kilometrów na autostradzie”, bo czyjś kolega „dojechał do Holandii bez postoju”. Lucid też idzie w rekordy, wycisnął 676 kilometrów EPA z baterii o pojemności 84 kWh – ale wygląda na to, że ludzie powtarzają „zasięg, zasięg jest najważniejszy” aż do chwili, gdy zobaczą metkę z ceną. W całym 2024 roku Lucid sprzedał zaledwie 10 241 samochodów.
Dlatego Peter Rawlinson stwierdził, że to „całkiem możliwe”, że Lucid stworzy wariant samochodu z zasięgiem wynoszącym zaledwie 290 kilometrów. Auto powstałoby na nowej platformie dla modeli średniej wielkości (w Europie: koniec segmentu C i D). To przyszłość, taka za dziesięć lat, szczególnie w miastach. Oczywiście firma miałaby w ofercie pojazdy o większych zasięgach, ale przy małym elektryku i 290 kilometrach wystarczyłaby bateria o pojemności 30 kWh kosztująca 2 500, może 2 000 dolarów (równowartość 8 000-10 000 zł) zamiast gigant za 20-25 000 dolarów (80-100 000 zł).

Płyta chłodząca moduł baterii Lucida Air. Pojemność jednej „skrzynki” to około 5 kWh, więc do baterii 30 kWh potrzebowalibyśmy sześciu takich modułów (c) Lucid / Tech Talks
Prezes Lucida sądzi, że do 2030 roku ludzie zaakceptują 320 kilometrów zasięgu w rodzinnym modelu. Szczególnie, że Amerykanie przejeżdżają dziennie poniżej 64 kilometrów (źródło).
Technologia Lucida w samochodach Hondy i Toyoty?
Jako że produkcja aut idzie marce średnio, Rawlinson nie ma nic przeciwko licencjonowaniu swoich technologii. Jego wizja to „Lucid wewnątrz Hondy czy Toyoty jak Intel w laptopie”. Firma w zaledwie 20 procentach skupiałaby się na wytwarzaniu własnych elektryków i w aż 80 procentach opierałaby się na dostarczaniu komponentów innym producentom, którzy są już na rynku. Patrząc na obecną technologię startupu, ma to sporo sensu dla finalnego odbiorcy, ale to okno powoli się zamyka. Niemieckie marki mają już własne nowoczesne platformy, w tyle została właściwie tylko Japonia.
W planach prezes Lucida ma rozmach: na początku przyszłej dekady chciałby produkować aż 1 milion aut rocznie.