Wobec regularnych i nawracających trosk o to, czy światu wystarczy litu, postanowiliśmy przypomnieć wypowiedź sprzed niemal dokładnie 100 lat. W lipcu 1924 roku geolog i ekspert ds. kopalnictwa (!), Ira Joralemon, stwierdził, że „Era elektryczności i miedzi będzie krótka. (…) Nasza cywilizacja oparta na energii elektrycznej skurczy się i umrze”. Od tamtej pory nasze wydobycie rośnie, zwiększamy recykling surowca i znajdujemy kolejne zasoby pierwiastka.
Metale to nie ropa naftowa. Można je odzyskiwać
Cytat z Joralemona znajduje się nawet w angielskiej wersji Wikipedii (źródło). W całości brzmi tak:
Era elektryczności i miedzi będzie krótka. Przy intensywnym tempie produkcji, które musi nadejść, światowe zapasy miedzi wystarczą na zaledwie kilka lat. (…) Nasza cywilizacja oparta na energii elektrycznej skurczy się i umrze.
„Ekspert” ostrzegał przed elektrycznością, bo miedź miała wystarczyć na maksymalnie dwadzieścia lat. Koniec surowca do produkcji przewodów przełożyłby się na kres ludzkości. Tymczasem miedź jest metalem, który podlega odzyskowi, obecnie w obiegu ma być co najmniej 80 procent wydobytego wcześniej pierwiastka. Owszem, nasze potrzeby rosną, ale wyrównujemy je nowymi kopalniami.
Identycznie jest z innymi metalami, które wchodzą w skład baterii: niklem, kobaltem, manganem, litem. Główny technolog Redwood Materials – z tego startupu pochodzi zdjęcie otwierające artykuł – amerykańskiego przedsiębiorstwa zajmującego się recyklingiem akumulatorów, twierdzi, że surowce mogą krążyć w obiegu zamkniętym i będą wymagały zaledwie kilku procent wydobycia. Tesla z kolei ujawniła, że wsparła odzyskanie tylu baterii ze swoich samochodów (3,65 GWh), żeby surowców z recyklingu wystarczyło na wyprodukowanie 43 000 Tesli Model Y RWD. Sama przetworzyła materiały na 9 000 pakietów. W przypadku akumulatorów wytwarzanych w Giga Texas udało się ponownie zagospodarować 100 procent odpadów (od ogniw do baterii; źródło).
Zarówno Joralemon, jak wielu współczesnych nam „ekspertów” nie potrafi wyzbyć się przekonania o własnej nieomylności i usiłuje prognozować przyszłość na podstawie swych dotychczasowych doświadczeń, czyli przeszłości. Takie podejście miewa sens przy procesach zachodzących liniowo, ale nie podczas zmiany paradygmatu. Eksploatacja surowców Ziemi idzie nam nieźle i dziś najgroźniejszy nie jest dla nas brak litu czy miedzi, lecz koniec ropy naftowej. A precyzyjniej: brak wspieranego przez spalanie paliw wydobycia ropy, które może przełożyć się na wzrost cen asfaltu czy tworzyw sztucznych.
Z drugiej strony: jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było.