HiNa to bodaj najbardziej zaawansowany producent ogniw sodowo-jonowych (ang. NIB) na świecie. Firma właśnie pokazała ogniwa wytrzymujące ponad 8 000 cykli pracy, „nawet w przypadku szybkiego ładowania cały czas”. W najbardziej zaawansowanym wariancie mają one oferować gęstość energii wynoszącą 0,165 kWh/kg, czyli zbliżoną do najlepszych ogniw LFP jeszcze kilka lat temu.
Ogniwa Na-ion Hina – gdzie komercjalizacja?
Wspomniane cechy ogniw nie kończą się na powolnej degradacji i szybkim ładowaniu. Otóż uzupełnianie energii z wysokimi mocami ma podnosić temperaturę baterii Na-ion o zaledwie 10 procent. Ogniwa są rzekomo zdolne do pracy w przedziale od -40 do 45 stopni Celsjusza, informuje CarNewsChina (źródło). Akumulatory mają mieć wyższą wydajność niż typowe rozwiązania Li-ion w „sektorze transportu komercyjnego”.
Ta ostatnia wzmianka jest tutaj kluczem: producent pokazał produkty oznaczone tajemniczymi symbolami K150, K210, K280, K350. Pierwsze dwa są przeznaczone do logistyki na niewielkie dystanse, kolejne – do bardziej zaawansowanych rozwiązań transportowych. Domniemamy, że liczby mogą być wolumetrycznymi gęstościami energii (Wh/l), ostatnia wartość mniej więcej pasuje do wspomnianej wcześnie grawimetrycznej gęstości energii (kWh/kg), a stąd już niedaleko do wniosku, że baterie Na-ion na razie słabo nadają się do typowych osobowych samochodów elektrycznych.
Coś w tym musi być, skoro Na-iony zadebiutowały w skuterze, pojeździe, w którym wymiana pojemnika baterii to kwestia kilku ruchów ręką. Oraz w magazynach energii, gdzie ograniczenia związane z przestrzenią nie odgrywają większego znaczenia. O szczególnych sukcesach sprzedażowych auta Na-ion, modelu JAC Yiwei 3 / Sehol E10X nie słychać, chociaż pojazd oferowany jest od stycznia 2024 roku.