Mniej więcej 95 procent światowego wodoru uzyskuje się dziś z paliw kopalnych: z węgla lub gazu ziemnego. Dotychczas jego produkcja była dotowana, ale poziom dofinansowań spada a ceny surowca do produkcji wodoru rosną, rośnie też inflacja. Pierwsza amerykańska firma, Iwatani Corporation, właśnie zapowiedziała dopasowanie cen paliwa do rynku. Od 1 listopada 2022 roku koszt 1 kilograma wodoru na stacjach tankowania to 24,99 dolara, równowartość 119,90 złotych.
108-120 złotych za przejechanie 100 kilometrów. Od 1 stycznia będzie jeszcze drożej
Wodór jest dotowany w Kalifornii (Stany Zjednoczone) w ramach programu Low Carbon Fuel Standard, który miał pozwolić startupom na zbudowanie infrastruktury do tankowania tego gazu za kredyty związane ze sprzedażą zeroemisyjnego paliwa. Jednak w ostatnich latach wartość tych kredytów spadała, tymczasem ceny surowca rosły. Firma Iwatani pokrywała z własnych środków spadki w roku 2021 i przez część roku 2022, teraz musi podnieść cenę gazu na stacjach (źródło).
Skok jest gigantyczny, z kilkunastu na 24,99 dolara. Samochód z ogniwami paliwowymi potrzebuje średnio od 0,9 do 1 kilograma wodoru do pokonania 100 kilometrów, więc od teraz przejechanie 100 kilometrów będzie kosztowało równowartość 108-120 złotych. Jak gdyby tego było mało, firma lojalnie ostrzega, że 1 stycznia 2023 roku – po zaledwie dwóch miesiącach – dojdzie do kolejnych podwyżek. A mówimy o Stanach Zjednoczonych, kraju zasobnym w ropę naftową i gaz ziemny, w którym paliwo do samochodów praktycznie zawsze było tańsze niż w Europie.
Iwatani spodziewa się, że w ciągu najbliższych kilku lat pojawią się tańsze źródła pozyskiwania wodoru. Ma też nadzieję, że w przyszłości uda jej się częściowo uniezależnić od dofinansowań związanych z kalifornijskim programem LCFS. Do tego czasu – to już pozostaje w domyśle – paliwo może drożeć. Szczególnie, że Europa kupuje każdą ilość gazu ziemnego, co winduje ceny surowca niezbędnego do wytwarzania wodoru.

Aktualne ceny wodoru w Kalifornii (c) CoalDead / Twitter; Toyota Mirai na stacji tankowania (c) Toyota
Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: już we wrześniu pisaliśmy, że ten cały zamęt dookoła gazu ziemnego nie skończy się dobrze dla samochodów z ogniwami paliwowymi. Europa będzie dążyć do tego, by uniezależnić się od rosji. Jeśli nie będzie mogła ogrzewać się tanim gazem ziemnym, przestawi się na ogrzewanie węglem lub elektrycznością. W tym drugim przypadku konieczne będzie jak najszybsze uruchomienie licznych odnawialnych źródeł energii (bo każde inne startuje latami). Jeżeli kontynent będzie miał do wyboru 1/ ogrzać się i naładować samochody elektrycznością albo 2/ przetwarzać ją na wodór, by następnie pompować i dowozić go do domów i stacji tankowania, to wybór jest oczywisty. Fizyki nie da się oszukać, każda kilowatogodzina może być na wagę złota, każda strata na produkcji wodoru będzie wyjątkowo kosztowna.
Nota 2: mówimy cały czas o wodorze szarym, z paliw kopalnych. Ten z elektrolizy będzie droższy.