Samochody elektryczne projektuje się tak, żeby nie mogły ruszyć, gdy są podłączone do ładowania – by ich właściciele przypadkiem nie wyjeżdżali ze stacji razem z przewodami czy wręcz całymi ładowarkami. Firma EVject opracowała nakładkę, Escape Connector, za pomocą której da się „oszukać system” i odjechać spod Superchargera mimo aktywnego procesu ładowania, rzekomo w celu poprawy bezpieczeństwa kierowcy. Teraz Tesla wytoczyła startupowi proces.
Escape Connector – coś jak drutowanie bezpieczników na przewodach średniego napięcia
EVject reklamowało swój produkt jako zapewniający bezpieczeństwo (!), bo umożliwiający wrzucenie trybu D i ucieczkę spod Superchargera, gdyby doszło do ataku przestępców na kierowcę. Przy naprężeniu Escape Connector łamał się na dwie części: jedna zostawała w porcie, druga na wtyczce przewodu. Nie wspominano o tym, że równolegle generowano inne niebezpieczeństwo, zrywano połączenie obsługujące setki kilowatów mocy i natężenia idące w setki amperów. Samochody i ładowarki są przygotowywane na taką ewentualność, ale sytuacje awaryjne nie służą do tego, by uczynić z nich normę.
Mimo tego proces wytoczony przez Teslę skupia się przede wszystkim na niezapewnieniu właścicielowi samochodu należytej ochrony w kwestiach termicznych. Mówi się, że złączka EVject podczas symulowanego ładowania mogła osiągnąć temperaturę do 100 stopni Celsjusza po 30 minutach uzupełniania energii. Właściciel samochodu mógł się poparzyć dotykając lub chwytając urządzenie. Poza tym wysokie temperatury powodowały ryzyko zapłonu lub pożaru łatwopalnych elementów przewodów, samochodu albo Superchargerów (źródło).
Tesla oskarżyła EVject o fałszywą reklamę, nieuzasadnione wykorzystanie znaku towarowego i niedozwolone praktyki handlowe. Producent chce zakazu importu adaptera, zakazu reklamowania urządzenia jako bezpiecznego i wyrównania strat w wysokości 75 000 dolarów (równowartość 298 000 złotych). Sam Escape Connector sprzedawany był za 299 dolarów, równowartość 1 190 złotych netto.