Tesla planuje Superchargery v4 obsługujące moce do 350 kW? Będzie instalacja 800+ woltów?

Podczas konferencji dla akcjonariuszy szef działu Automotive w Tesli napomknął, że Tesla Semi będzie wymagała ładowarek obsługujących moce powyżej 350 kW, które producent „planuje udostępnić swoim pojazdom”. Niektórzy słuchacze wychwycili ten niuans: Tesla Semi potrzebuje Megachargerów i mocy 0,5-1 MW, to zrozumiałe, ale czyżby producent przymierzał się do Superchargerów v4 działających z mocami 350 kW?

Supercharger v4 = 350-400 kW i 800-woltowa instalacja w Teslach?

Ujawniona przypadkiem informacja jest daleko bardziej doniosła niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Żeby docenić jej wagę należy przyjrzeć się temu, co Tesla oferuje nam dziś.

Otóż najszybsze obecnie Superchargery v3 działają z mocą do około 250 kW. Współcześnie produkowane Tesle stosują instalację 400-woltową (w przybliżeniu), więc osiągnięcie 250 kW wymaga natężenia około 625 amperów. Standard CCS przewiduje maksymalnie 500 amperów, zatem kalifornijski producent już go przeskoczył.

Tesla Model 3 podłączona do Superchargera v3. Ładowanie odbywa się z mocą 251 kW, auto uzupełnia 1 648 kilometrów zasięgu na godzinę (c) Zack / Twitter

Ale to nie koniec: Tesla Model 3 osiąga na Superchargerze v3 najwyższe moce ładowania w początkowym etapie procesu (przedział 11-19 procent, ilustracja powyżej), gdy napięcie wynosi około 370-380 V. Żeby przy tym napięciu osiągnąć 250 kW mocy, trzeba stosować prąd o natężeniu 667 amperów. To o 33 procent więcej niż przewiduje standard CCS.

350 kW nierealne przy instalacji ~400 V, sensowne przy 800+ V

Gdyby teraz Tesla zechciała się w takim Modelu 3 rozpędzić do 350 kW, musiałaby wykorzystać natężenie ponad 900 amperów, co oznaczałoby konieczność zastosowania przewodów o przekroju około 4 centymetrów kwadratowych. Wpinanie takich kabli wymagałoby wsparcia ze strony umięśnionego towarzysza. Lub robota.

Jednak moc [ładowania] to iloczyn natężenia i napięcia (P = I*U). Jeśli chcemy obniżyć dwukrotnie natężenie prądu płynącego w przewodach, musimy dwukrotnie podnieść jego napięcie. I tutaj przechodzimy do sedna.

Jeżeli Jerome Guillen wspomniał mimochodem, że Tesla rozważa zastosowanie ładowarek o mocy 350 kW, to niemal na pewno chodzi o ładowarki pracujące z wyższym niż obecne napięciem (Supercharger v3 = 480 V). Być może napięcie zostanie podniesione dwukrotnie, do 960 V. A to oznacza, że przyszłe modele Tesli będą wykorzystywały instalację ~800-woltową zamiast dotychczasowej ~400-woltowej – bo inaczej nie byłyby w stanie ładować się z najwyższymi mocami.

Ładowanie z mocą 350 kW to 200+ km zasięgu przy czasie postoju odpowiadającym tankowaniu

Obliczenia nie kończą się w tym miejscu. Współczesne ogniwa o dobrej trwałości osiągają moce ładowania wynoszące nieco ponad 3 C, 3 x pojemność baterii. Na przykład Tesla Model 3 Long Range ma baterię 80 kWh i rozpędza się do około 250 kW. Przy obecnych możliwościach ogniw 350 kW odpowiadałoby baterii o pojemności co najmniej 112 kWh.

> Nowa Tesla Model S Plaid: cena od 609 990 złotych, 320 km/h, zasięg 840+ km. O do licha!

Może być jednak tak, że ogniwa 4680 – dzięki znacznie lepszemu chłodzeniu – pozwolą na osiąganie 4-4,3 C. W takiej sytuacji nawet Tesla Model Y z Giga Berlin byłaby w stanie ładować się z mocami dochodzącymi do 350 kW. A 350 kW to ponad 2 tysiące kilometrów uzupełniane w godzinę, około 34 kilometry zasięgu na minutę.

Szybki postój na toaletę – odpowiednik postoju na tankowanie samochodu i płacenie za paliwo – wystarczyłby na uzupełnienie 200+ kilometrów zasięgu.

Zdjęcia: ilustracyjne (c) Zack / Twitter

Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: powyższy artykuł zawiera spekulacje i obliczenia bazujące na dosłownie jednym zdaniu przedstawiciela Tesli. Nie muszą być one prawdziwe, chociaż… biorąc pod uwagę kierunek, w którym podąża reszta świata, przejście na wyższe napięcie w instalacjach wydaje nam się tylko kwestią czasu. Podejrzewamy jednak, że najwyższe moce ładowania będą dostępne wyłącznie w najdroższych modelach, jak Tesla Model S Plaid czy Cybertruck.