Prezes Audi zasygnalizował to, co przewidywali niektórzy Czytelnicy www.elektrowoz.pl. Wraz ze wzrostem liczby punktów ładowania niektórzy producenci mogą chcieć zmniejszać baterie i zasięgi aut elektrycznych, żeby obniżyć koszty wytwarzania aut i zarobić dodatkowo na usługach uzupełniania energii.
Producentom nie opłaca się oferować zbyt dużych baterii
Duże baterie to zbawienie dla użytkowników, którzy mogą przejeżdżać większe dystanse na jednym ładowaniu przy niższej degradacji ogniw (=mniej cykli pracy). To jednocześnie kłopot dla producentów samochodów elektrycznych, bo duże baterie więcej ważą (=słabsze osiągi), więcej kosztują (=konieczność podyktowania wyższej ceny), no i utrudniają zarabianie na usługach płatnego ładowania.
Ale prezes Audi sygnalizuje już rozwiązanie tych „problemów”. W wywiadzie udzielonym portalowi CNet, Markus Duessman stwierdził, że jego zdaniem pojemności baterii pójdą w dół, bo infrastruktura do ładowania będzie gęstsza oraz takie będą „doświadczenia klientów”. Elektryki nie będą już więcej „nadmiernie ciężkie” i „niepotrzebnie drogie”.
Dla producentów ten kierunek oczywiście ma sens: mniejszy zasięg oznacza konieczność częstszego ładowania, najlepiej na ultraszybkich ładowarkach, żeby „zbyt długo nie czekać na samochód”. Zacznie się więc – a w zasadzie już się zaczęła – walka o wysokie moce ładowania i możliwie wypłaszczone krzywe uzupełniania energii bez większej troski o optymalizację zużycia energii. Producent wytworzy więcej samochodów z 1 MWh ogniw i jeszcze na nich dodatkowo zarobi dzięki usługom ładowania lub pośrednictwa w ładowaniu.
Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: właśnie dlatego należy z rozwagą ekscytować się krzywymi ładowania, bo mają one swoją cenę. I jest to cena premium, w Polsce wynosi ona 3,59 zł/kWh na powstających stacjach ładowania Ionity. Uzupełnijmy ją jeszcze o cenę samochodu „do miasta” oraz obowiązkowego drugiego, „na długie podróże”…
Zdjęcie otwierające: ilustracyjne, Audi e-tron GT podłączone do ładowania (c) Audi
