Site icon SAMOCHODY ELEKTRYCZNE – www.elektrowoz.pl

Operatorzy ładowarek: Elektryk to symbol statusu, celem stawki 6-7 zł/kWh. Na razie ludzie nas okradają ładując w domach

Europejskie Stowarzyszenie Operatorów Stacji Ładowania (ECSA) wydało komunikat na temat prognozowanych cen na stacjach ładowania samochodów elektrycznych. Wynika z niego, że choć obecnie maksimum to okolice równowartości 3,1-3,5 zł/kWh, w nadchodzących latach powinniśmy spodziewać się dwukrotnego wzrostu cen. Argumenty są dość zaskakujące, mówiąc delikatnie.

Na ładowarkach tanio już było?

W oświadczeniu wydanym 1 kwietnia – jako redakcja ciągle mamy nadzieję, że to żart primaaprilisowy – operatorzy podkreślają, że samochody elektryczne są symbolem statusu i zamożności, dokładnie takim samym, jak kiedyś były auta sportowe czy z dużymi silnikami. Osoby, które stać na zakup BEV-a, zarabiają więcej, zatem stać je na płacenie wyższych stawek na stacjach ładowania. Ba, praktycznie nie odczują różnicy, a dla operatorów będzie to prawdziwa ulga w znoju i możliwość uzyskania godziwego zarobku.

Planowane docelowe ceny wynoszą 6-7 złotych za 1 kilowatogodzinę energii, tematu dodatkowych abonamentów na razie nie rozstrzygnięto, choć „na pewno przydałyby się ze względów statystycznych”. Firmy zawiadujące stacjami ładowania dążą do zrównania cen paliwa i energii, żeby kierowcy nie musieli kalkulować. Po prostu będą wiedzieli, że niezależnie od formy napędu zapłacą tyle samo za jednostkę energii (litr benzyny, kilowatogodzina energii). Ma to „znacząco uprościć operacje księgowe”, szczególnie w przedsiębiorstwach, które posiadają mieszane tabory aut.

Ładowanie w domu to okradanie operatorów i hamowanie rynku

Solą w oku operatorów mają być ludzie, którzy ładują się w domach. „Ich wygoda kosztuje nas realne pieniądze”, kierowca zamiast przyjechać do ładowarki i zapłacić normalną cenę oraz przy okazji coś zjeść, po prostu podpina się do gniazdka w domu czy garażu, uzupełnia energię za grosze i „blokuje rozwój rynku”. Dlatego stowarzyszenie lobbuje za stopniowym usuwaniem z samochodów ładowarek AC-DC, by właściciele elektryków mogli korzystać wyłącznie z ładowania komercyjnego. „W autach benzynowych to podejście jest i działa, nikt nie protestuje”, uzasadniają.

Największą zmorą operatorów jest jednak fotowoltaika, która pozwala na ładowanie za darmo, ze słońca. Dlatego proponują, by każdy, kto chciałby zainstalować panele PV na dachu, musiał uzyskać koncesję do produkcji energii. Koszty takiej koncesji nie powinny być wysokie, jeśli dla dużych producentów energii wynoszą po kilka milionów złotych, w przypadku pojedynczych gospodarstw domowych proponowane są stawki przystępniejsze, „do 100-150 tysięcy złotych na pięć lat”.

Nota od ŁB: artykuł oczywiście jest żartem primaaprilisowym.

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 56 głosów Średnia: 3]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy:
Exit mobile version