Fantastyczny rezultat, chociaż na razie na samym szczycie drabinki cenowej. Lotus twierdzi, że Lotus Emeya, drugi elektryk marki po Eletre, uzupełni energię od 10 do 80 procent w 14 minut, podczas gdy liderzy w branży (Porsche Taycan, Audi e-tron GT, Kia EV6, Hyundai Ioniq 5/6 itd.) w optymalnych warunkach potrzebują około 18 minut. Inżynierom z chińskiego Geely udało się więc urwać 22 procent z wartości, która w branży masowej była dotychczas rekordem świata.
Ultraszybkie ładowanie Lotusa Emeya
Opowieść należy do kategorii science-fiction, bo ceny Lotusa Emeya zaczynają się od okolic 110 000 euro, co w przełożeniu na polskie warunki oznacza kwoty bliskie 500 000 złotych. W dodatku eksperyment przeprowadzono z ładowarką o mocy 400 kW, której przewód i wtyczka wytrzymują do 600 amperów, podczas gdy dotychczasowym ograniczeniem złącza CCS2 było 500 amperów. Urządzenia obsługujące moce do 400-450 kW pojawiają się na rynku od zeszłego roku, należą więc do rzadkości. Tym niemniej: producent twierdzi, że ładowanie Lotusa Emeya od 10 do 80 procent trwa 14 minut, średnia moc w tym przedziale wyniosła 331 kW (źródło).
Na zdjęciach prasowych widać kilka ciekawostek. Otóż napięcie w instalacji samochodu nie przekracza 800 woltów (powyżej: 733 V przy 21,6 procent), maksymalna moc uzupełniania energii to 348,9 kW, choć producent mówi o 402 kW w szczycie. Pełne ładowanie trwa 36 minut, czyli 80 -> 100 procent ciągnie się dłużej (22 minuty) niż 10 -> 80 procent (14 minut), w dodatku nawet przy 99 procent baterii o pojemności 102 kWh (patrz: Lotus Emeya dane techniczne) deklarowany przez liczniki zasięg to ledwie 396 kilometrów.
Uważny obserwator zauważy, że kierowcy trochę pomagają samochodowi: temperatura w kabinie ustawiona jest na 24 stopnie, podczas gdy na zewnątrz jest 28 stopni i świeci słońce. Zapewne chodzi o to, by klimatyzacja miała możliwie mało pracy z chłodzeniem kabiny i próbą jednoczesnego utrzymania ogniw Li-ion w komforcie termicznym do jak najszybszego przyjmowania ładunku. Bo ten może zaczynać się przy 25 stopniach, ale bardziej prawdopodobne są okolice 40 stopni Celsjusza.
Tak jak wspomnieliśmy na początku, aktualnie prezentacja należy do kategorii science-fiction, choćby z racji ceny Lotusa Emeya. Jeżeli jednak takie ogniwa Li-ion trafiają do masowej produkcji, to za dwa-trzy lata mogą zawędrować do klasy premium, a za kolejne dwa-trzy lata mogą zawitać do samochodów popularnych. Baterie ze stałym elektrolitem będą miały trudnego przeciwnika w postaci klasycznych ogniw z elektrolitami ciekłymi.
Nota od redakcji Elektrowozu: Li Mega ma osiągać 80 procent w około 11 minut, jednak w przypadku Lotusa szybkość ładowania została zweryfikowana przez niezależną organizację, P3. Ponadto do chińskich samochodów elektrycznych sprzedawanych tylko w Chinach podchodzimy z delikatnym dystansem, bo chiński marketing rządzi się swoimi prawami…