Teksas (Stany Zjednoczone) przymierza się do wprowadzenia podatku drogowego dla samochodów elektrycznych. Pod uwagę brana jest płaska stawka w wysokości 200 dolarów (równowartość 880 złotych rocznie, 73 złotych miesięcznie) lub też kwota zależna od przebiegu, do której na razie nie stworzono formuły. Podobne rozwiązanie prędzej czy później zostanie zastosowane na całym świecie, bo ciężko będzie przenieść podatki zawarte w benzynie na elektryczność, którą można wytwarzać na własną rękę.
Podatek drogowy jako dodatkowa opłata dla aut elektrycznych
Samochody elektryczne pozwalają na spore oszczędności na „paliwie”, ale ich właściciele są świadomi, że takie wykorzystywanie systemu nie może potrwać wiecznie. Gdy wszyscy przesiądą się na elektryki, w budżetach zacznie brakować pieniędzy na naprawę infrastruktury drogowej. Te środki trzeba będzie gdzieś znaleźć. Stąd też pojawiające się na całym świecie propozycje, by właściciele aut elektrycznych płacili dodatkowy podatek: czy to z góry, czy podczas corocznego rozliczenia.
W Teksasie toczą się dyskusje o corocznej opłacie związanej lub nie z przebiegiem samochodu. Co ciekawe: właściciele elektryków czują się społecznie odpowiedzialni i większość z nich popiera tę decyzję (źródło). Wielu z nich sądzi, że mimo tego dodatkowego obciążenia, auta elektryczne nadal będą tańsze w eksploatacji niż spalinowe, nie mówiąc o znacznie niższym wpływie na środowisko.
W Europie podejście jest nieco inne, rozwój elektryków jest wspierany, bo dzięki niemu możliwe jest zmniejszenie emisji dwutlenku węgla i uniezależnienie krajów od dostawców ropy naftowej. Właściciele aut zeroemisyjnych korzystają też z całego pakietu przywilejów. Gdy jednak ich liczba osiągnie okolice 10 procent całego poruszającego się po drogach taboru, konieczne będą rozwiązania zbliżone do tych z Teksasu. Dotyczy to szczególnie aut elektrycznych, które mogą korzystać z prądu ze słońca, bo samochody wodorowe można opodatkować równie prosto jak benzynowe.
Nota od redakcji Elektrowozu: przyszło nam do głowy, że elektryki mogłyby opłacać swój podatek w ramach V2G, udostępniając część baterii do bilansowania systemu elektroenergetycznego. Rozwiązanie ma same korzyści: obniża obciążenia finansowe właścicieli, pomaga elektrowniom, umiejętnie zaprojektowane nie powinno powodować przesadniej degradacji baterii.