Z inicjatywy posłów Prawa i Sprawiedliwości złożono w Sejmie projekt ustawy, która sprawia, że policjanci przeobrażą się w sędziów. Jeśli zdecydują, że należy nam się mandat, będziemy musieli go przyjąć. Jestem legalistą, nie wykręcam się od popełnionych wykroczeń, ale jedna przygoda sprawiła, że tego projektu się boję.

Chodzi mi o zatrzymanie na buspasie

Dwa i pół roku temu prowadziłem pewien test elektrycznym BMW i3s. Chodziło o zmierzenie, jaka jest oszczędność czasu, gdy zamiast wlec się w korku wykorzystam przysługujące mi prawa i wskoczę na buspas. Już po pierwszych kilku kilometrach widać było, że efekty są obiecujące, ale… zostałem zatrzymany przez policję. „I po teście”, skomentowałem (wideo 360 stopni, obraz można przesuwać myszką):

Policjant usiłował mnie wtedy uświadomić, że owszem, „Ustawa o elektromobilności weszła, ale nie w Warszawie”, więc złamałem przepisy. Przekonywał, argumentował, przywoływał jakąś rzekomą sprawę przeciwko kierowcy elektryka, który ponoć przegrał w sądzie właśnie w kwestii jazdy po buspasie. Słowem: pomylił się, nie miał świadomości, że zaszły zmiany w prawie i, jak to człowiek, brnął coraz dalej.

„Jak to człowiek”, bo potrafimy zagadywać rzeczywistość, kłamać, żeby tylko nie musieć przyznać się do błędu. Taka to już nasza natura.

Odmówiłem wtedy przyjęcia mandatu, odmówiłem przyjęcia pouczenia, bo wiedziałem, że to ja mam rację. Starałem się tłumaczyć wszystko spokojnie, rzeczowo, odnalazłem odpowiednie zapisy w Ustawie o elektromobilności, spędziłem tam ponad dwadzieścia minut – ale wygrałem. Odjechałem bez żadnych konsekwencji:

Gdy natomiast zaproponowana przez posła Jana Kanthaka (Solidarna Polska) nowelizacja wejdzie w życie, w takiej sytuacji będę mógł sobie nadmuchać. Gdy policjant uzna, że „ustawa jeszcze nie weszła w Warszawie/Inowrocławiu/Rzeszowie” i wypisze mi mandat, to mam mieć zaledwie siedem dni na złożenie odpowiedniego odwołania. Ba, zgodnie z projektem odwołanie ma zostać przyjęte tylko wtedy, gdy zapłacę mandat!

Ten projekt jest nieprzemyślany, stworzony przez ludzi bez wyobraźni

Wtedy, w 2018 roku, wystarczyłoby parę tygodni jeżdżenia po większym mieście, żeby zablokować sobie kilka tysięcy złotych. Nie mówiąc już o tym, że musiałbym wygospodarować sporo wolnego czasu na wizyty w sądzie i udowadnianie, że nie jestem wielbłądem.

Policjant wydałby wyrok „Winny!”, a ja musiałbym dowodzić swojej niewinności.

Jestem zwolennikiem mądrego prawa, szanuję przepisy i staram się ich trzymać. Gdy coś przeskrobię, nie tłumaczę się jak głupek „A tamten jechał szybciej!” albo „To nie moja ręka!”. Ale brak możliwości przyjęcia mandatu uważam za działanie represyjne, ponieważ zakłada ono nieomylność policjanta.

Co – jak widać na załączonym obrazku – nie musi być prawdą.

I nie wiem, co bym zrobił, gdyby nowe prawo już obowiązywało, a policjant uparłby się wtedy do wystawienia mi mandatu. Prawdopodobnie zamknąłbym szyby i okna, więc nie pokwitowałbym druczka. Tylko, obawiam się, to nie skończyłoby się dla mnie zbyt dobrze…

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 6 głosów Średnia: 5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: