Kiedy zobaczyłem ten tytuł, zmroziło mnie. „Auto elektryczne”, „zginęła piesza” – dramat, nieszczęście dla rodziny i jeszcze ten samochód elektryczny w tytule, który, tak sobie od razu pomyślałem, na pewno zawinił. Okazuje się, że zupełnie nie miałem racji. To autor dbd wymyślił sobie taki brukowy tytuł, żebym w niego kliknął.
Jaką hieną trzeba być, żeby wymyślić coś tak idiotycznego?
Portal Gazeta.pl od dawna usiłuje iść w stronę bruku, zapewne żeby „się klikało”. Skoro przyjęto taką strategię, OK, ktoś ją realizuje, bo zakłada, że osiągnie takie, a nie inne wyniki. Domyślam się, że udaje się w ten sposób spełnić krótkoterminowe cele.
Ale, na Boga, czy w tym konkretnym przypadku to, że samochód był elektryczny ma jakiekolwiek znaczenie?! Czy to naprawdę ważne, że chodzi o BMW i3 z wypożyczalni? Przecież, cytuję, „kierowca auta marki Saab wykonywał lewoskręt i uderzył w prawidłowo jadące BMW. To drugie auto przeleciało na chodnik i potrąciło pieszą” (źródło).
Oto podstawy dziennikarstwa, które Szanowny Pan dbd prawdopodobnie zna: kto, gdzie, kiedy, jak – to są informacje, które trzeba przekazać na początku. Konkret, a nie, podkreślmy, kompletnie nieistotne dla zdarzenia okoliczności.
NIE MIAŁO ZNACZENIA, że to było elektryczne BMW. Równie dobrze mogłoby to być spalinowe Daihatsu. Po prostu inny kierowca popełnił koszmarny błąd, w wyniku którego zginął człowiek. Ta 49-letnia kobieta może wyszła na spacer, a może wybrała się do sklepu po bułki – i już nigdy nie wróci do domu. Zostawiła mnóstwo niedokończonych spraw, bo przecież „za pół godziny będzie z powrotem”.
Nie będzie. Zmarła w szpitalu.
Ale dla dbd z Metro Warszawa najważniejsze jest to, że zderzenie było z autem elektrycznym…
Jesteś hieną, dbd.
Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: tytuł się zmienia. Gdy ten tekst powstawał, brzmiał on „elektrycznym autem”. Teraz (ilustracja) jest już „elektryczny samochód”.