Pod artykułami i filmami o Autopilocie Tesli czy pojazdach autonomicznych, regularnie czytuję komentarze, w których ktoś deklaruje, że, cytuję, „zawsze będzie sam prowadził swój samochód, bo to dla niego przyjemność/frajda/jedyny słuszny wybór” [niepotrzebne skreślić].

Myślę sobie wtedy: „Wydaje mi się, że nie masz racji”

Jestem przekonany, że autorzy tych słów za dziesięć lat powiedzą coś zupełnie innego. Najdalej za dwadzieścia.

Dziś jazda samochodem sprawia im przyjemność. Mnie też. Ale po trzech-czterech godzinach już mi się nie chce. Oczywiście kwestia chcenia i wytrzymałości jest indywidualna, z pewnością czytają te słowa kierowcy, którzy potrafią jechać pięć, siedem czy dziesięć godzin i mieć z tego przyjemność.

Argument 1. Przyjemność i jej brak

Jednak w kwestii sztucznej inteligencji i wszelkiej maści autopilotów odbieranie człowiekowi przyjemności z jazdy to zaledwie początek drogi. Malusieńki kroczek. Jeden z najczęściej pojawiających się argumentów jest dla elektroniki zupełnie nieistotny, bo komputer ma taką samą frajdę z prowadzenia samochodu, jak ze sterowania silnikiem windy. Czyli zerową.

Argument 2. Bezpieczeństwo

Drugi kroczek jest istotniejszy: samochody sterowane przez sztuczną inteligencję mogą być lepszymi kierowcami. Statystyki Tesli mówią, że już dziś są. Czyli sztuczna inteligencja za kierownicą będzie oznaczała mniej wypadków. Mniej roztrzaskanych na drzewach nastolatków, którzy wracali z dyskoteki.

> Co Autopilot Tesli widzi podczas deszczu? Całkiem sporo! [wideo]

No, dobrze, ale czy ten argument trafi do dojrzałego kierowcy z długim stażem? Raczej nie. Tutaj pojawia się trzeci argument: pieniądze.

Argument 3. Pieniądze

Pewien starszawy już ksiądz we wsi mojego Taty powiedział mi kiedyś: „Ludzie wybaczą księdzu, że popija – bo ksiądz też człowiek, napić się musi. Wybaczą mu też, że ma kochankę, no bo to w końcu mężczyzna… Ale jeśli ksiądz sięgnie po pieniądze wiernych, ho ho, wara! Sięgania po pieniądze wiernych nie wybaczą mu nigdy.”

Jeśli statystyki Tesli się potwierdzą, jeśli jazda autonomiczna naprawdę będzie bezpieczniejsza, spodziewałbym się, że towarzystwa ubezpieczeniowe zaczną podnosić składki OC ludziom, którzy zechcą sami prowadzić.

Te kilkanaście-kilkadziesiąt procent będzie pewnie do przeżycia, ale błyskawicznie można wymyślić kolejne opcje:

  • samochody prowadzone przez sztuczną inteligencję będą zużywały mniej energii,
  • samochody prowadzone przez sztuczną inteligencję będą dojeżdżały na miejsce szybciej,
  • samochody prowadzone przez sztuczną inteligencję będą mogły jeździć szybciej.

Każda z tych opcji oznacza oszczędność czasu i pieniędzy. Kierowca będzie wybierał między „pojadę sam, zmęczę się, będzie dłużej i drożej” a „niech prowadzi automat, zawsze jest taniej, a przy okazji trochę szybciej”.

Argument 4. Większa przyjemność

To ostatnie chyba zabija jakąkolwiek przyjemność prowadzenia. Bo elektronika ograniczy maksymalną szybkość samochodu do, dajmy na to, 110 km/h, gdy za kierownicą usiądzie człowiek. Ale ta sama elektronika będzie mogła rozpędzić się do 150-200 km/h w konwoju, w którym pierwsze auto będzie rozbijać powietrze, a kolejna czwórka pojedzie za nim, zderzak w zderzak.

> Skoda Citigo-e: CENA od ~72 tysięcy złotych za wersję z baterią 37,7 kWh?

Człowiek nie poradzi sobie z kierowaniem samochodu, gdy nakażemy mu jechać 150 km/h w odległości 50 cm za poprzedzającym pojazdem. Zbyt małe czasy reakcji nas zabiją. Dosłownie. Elektronika da radę. Jeśli nie w odległości 50 to 150 centymetrów, żeby uwzględnić wymianę informacji i reakcję wszystkich systemów.

Ten, kto mówi o przyjemności z jazdy, nie widzi jeszcze tego obrazka z roku 2035: on się telepie 110 km/h po skrajnym prawym pasie, a obok niego śmigają strumienie samochodów jadące z szybkością 150-200 km/h. On ma wątpliwą „przyjemność kierowania”, tamci docierają na miejsce dwa razy szybciej, wypoczęci i pełni wigoru. W końcu elektronika nie musi stawać na odpoczynek.

On po dotarciu na miejsce idzie spać, bo jest zmęczony, a oni niedawno obudzili się z krótkiej regenerującej drzemki.

I kto wtedy będzie miał więcej przyjemności z podróży?

Dwa słowa zamiast zakończenia

Samochody autonomiczne prędzej czy później zaczną wozić ludzi. Ba, możliwe, że zaczniemy się domagać zakazów prowadzenia dla ludzi, bo elektronika będzie gwarantowała krótszy czas jazdy, niższe zużycie energii (normy emisji!) i wyższy poziom bezpieczeństwa. Ale samochody autonomiczne muszą być elektryczne lub co najmniej hybrydowe. Dlaczego? Bo elektronika potrzebuje energii.

Potrzebuje jej podczas jazdy i potrzebuje jej podczas postoju. Podczas jazdy – wiadomo. A na postoju? Wtedy komputer może analizować najdziwniejsze sytuacje z dróg, odbierać aktualizacje z centrali, aktualizować mapy, uczyć się przebytych tras powtarzając je w elektronicznych snach.

Ilustracja otwierająca: (c) i1Tesla / YouTube

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 13 głosów Średnia: 4.2]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: