Pan Paweł jest właścicielem Nissana Leafa 30 kWh, który wcześniej eksploatowany był w usłudze Vozilla. Zapłacił za niego łącznie 42,5 tysiąca złotych, czyli mniej więcej tyle, ile na wolnym rynku kosztowały wtedy egzemplarze z roku 2012. W samochodzie bardzo spodobał mu się komfort jazdy i niskie koszty eksploatacji.
Poniższa opowieść została zredagowana na podstawie wypowiedzi Pana Pawła i zaakceptowana przez niego przed publikacją. Dla wygody lektury nie stosujemy kursywy.
Mój wspaniały, lekko porysowany Nissan Leaf
Wybrałem Leafa po Vozilli, bo cena była bardzo atrakcyjna. Samochód z rocznika 2017 kupiłem przez pośrednika w cenie, którą normalnie zapłaciłby za modele z lat 2013/2014. Tyle że ja mam wariant z baterią 30 kWh [użyteczna: ~27 kWh – przypomnienie redakcji www.elektrowoz.pl], a ta wersja pojawiła się na rynku dopiero w roczniku modelowym (2016).
42,5 tysiąca złotych brutto to prawdziwa okazja. A ponoć były tam egzemplarze, które dało się „wyrwać” za 30 tysięcy złotych! Minus był taki, że kupowało się kota w worku, nie było wiadomo, na który konkretnie egzemplarz trafimy.
Mój Leaf jest mocno poobijany, dostał „strzała” z tyłu, ma wgniecioną karoserię i połamany błotnik. Oprócz tego są jeszcze dwa wgniecenia na karoserii (mało widoczne) i kilka zarysowań. Ale na razie się z tym nie spieszę, auto normalnie jeździ.
Wcześniej korzystałem ze Skody Octavii i czuję przeskok technologiczny 🙂 Komfort jazdy jest o niebo lepszy, jest też o 12 zł/100 km taniej niż przy samochodzie spalinowym. Octavię sprzedałem, ale jeszcze jeden samochód spalinowy mam. Będzie do dłuższych wyjazdów, moim zdaniem Leaf nie nadaje się do roli jedynego auta w rodzinie. Służy do dojazdów do pracy, na zakupy i tak dalej.
Nie czuję rozczarowania z powodu jego ograniczeń. Przed zakupem trochę poczytałem i wiedziałem czego się spodziewać w kwestii zasięgu i degradacji baterii. Mój egzemplarz ma 33 tysiące kilometrów przebiegu, a degradacja według LeafSpy wynosi 9 procent (91 procent pojemności baterii). Zasięg według licznika to 190 kilometrów. Dla mnie w sam raz. Gdybym musiał decydować ponownie, kupiłbym jeszcze raz.
Nota od redakcji www.elektrowoz.pl: przykład Pana Pawła pokazuje, że można kupić samochód elektryczny w cenie auta spalinowego. Oraz że auta z Polski, nawet z pozoru „gorsze” i z większym przebiegiem niż sprowadzane, mogą okazać się lepsze niż „igiełki” i „perełki” pochodzące spoza naszego kraju. Auta sprzedawane przez firmy leasingowe są zwykle na bieżąco serwisowane i naprawiane, mają pełną historię eksploatacji.