Będzie politycznie, ale tego tematu nie da się ruszyć bez zahaczania o politykę. Ostrzegam lojalnie.
Z lekkim niepokojem przyglądam się wydarzeniom ostatnich dni. Najpierw awaria infrastruktury, która jednym precyzyjnym cięciem odłącza największą polską elektrownię od sieci. Teraz ciągnący się od dawna spór, który znalazł spodziewane, acz niekorzystne dla nas rozstrzygnięcie. Co dalej?
Energetyka to gałąź strategiczna, zaczynam się martwić
Spis treści
Awarię rozdzielni Rogowiec, która odcięła elektrownię Bełchatów, uznaliśmy jako redakcja za pretekst do przeprowadzenia pewnych obliczeń. Wyszło nam, że w ciągu sekundy zabrakło w sieci tyle mocy, ile potrzebuje 0,56 miliona ładujących się hybryd plug-in i elektryków. Gdyby nieco osłabić założenia, bez problemu doszlibyśmy do 1 miliona równolegle ładujących się samochodów. Sieć nie padła, daliśmy radę, super.
Po cichu miałem nadzieję, że prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych, Eryk Kłossowski, stanie przed mediami jak prawdziwy człowiek czynu, w kasku i kamizelce, i powie „Plany awaryjne zadziałały dobrze ORAZ mamy całą strategię rozwoju na jeszcze trudniejsze czasy”. A tymczasem BiznesAlert cytuje PSE, że odcięcie Bełchatowa „nie było awarią, lecz zakłóceniami” (źródło). Wygląda na umniejszanie problemu. Ups.
Zaniepokoiłem się. Co, jeżeli w przyszłości ludzie podłączą te 2 miliony samochodów elektrycznych i ponownie pojawią się „zakłócenia”, które przeciążą rozdzielnie i odetną od energii elektrycznej ćwierć Polski? Czy w ogóle jesteśmy do tego przygotowani? Oczywiście oprócz tego, że nie jesteśmy?
Problem Turowa
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) nakazał Polsce wstrzymanie wydobycia węgla brunatnego w Turowie. To nie jest wyrok, lecz tylko środek tymczasowy do czasu wydania wyroku. Ale bez pobliskiego złoża węgla brunatnego kopalni Turów elektrownia Turów ma problem.
Tutaj jesteśmy o dwa kroki dalej niż przy Rogowcu/Bełchatowie, bo właśnie obudziliśmy się z ręką w nocniku. Na obniżający się poziom wód gruntowych spowodowany wydobyciem węgla brunatnego Czesi głośno skarżą się od 2020 roku. Wobec braku chęci do dyskusji ze strony polskiej, uderzyli w najwyższe tony – w lutym poszli do TSUE. Eksperci jednym głosem mówią, że Trybunał zadziałał zbyt radykalnie, ale być może chodzi o to, że nasi przedstawiciele dziś potrafią się tylko pożalić na Twitterze?
Uważam, że najlepszy menedżer to taki, który sprawia, że jest nudno. Nie ma gorączkowego gaszenia pożarów, nie ma rozpaczliwych apeli, bo dobry menedżer przewidział problem i rozwiązał go zawczasu. Gdzie byliśmy, gdy czeski rząd apelował o dyskusję? Onet twierdzi, że rozmowy w tej sprawie prowadziło Ministerstwo Klimatu i Środowiska. I to ministerstwo nie chciało ustąpić, a jego szef, Michał Kurtyka, przedłużył koncesję na wydobycie węgla w Turowie do 2026 roku. Wydawało nam się, że jesteśmy sprytni, pisze portal WysokieNapiecie.pl:
Najwyraźniej część polityków i menedżerów PGE oceniała, że sprawa nie potoczy się tak źle dla polskiej strony. Rząd, aby poradzić sobie z czeskimi zastrzeżeniami, zastosował wybieg proceduralny, który miał dać mu więcej czasu. Ponieważ procedura przyznawania docelowej koncesji do 2044 roku ślimaczyła się, przyznał koncesję “tymczasową”, do 2026 roku. Przy okazji jednak naruszono unijną dyrektywę, poprzez nieszczęsny rygor natychmiastowej wykonalności.
Kto za to zapłaci? Ludzie mieszkający w Worku Turoszowskim, a docelowo pewnie wszyscy Polacy.
Nie znam się na polityce, ale czuję rosnący niepokój
Nie zajmuję się w życiu polityką, nie znam się na niej, nie chciałbym się na niej znać ani się nią interesować. Chciałbym wierzyć, że nasze mądre władze rozwiązują problemy zawczasu, a do zwarcia dążą tylko wtedy, gdy inaczej się nie da. Bo czasem się nie da. Jednak gdy patrzę na sektor energetyczny, zaczyna się we mnie tlić strach: dopłacamy do kopalni, tworzymy kolejne przywileje dla górników, borykamy się z rosnącymi kosztami obsługi uprawnień do emisji, ponosimy rosnące koszty energii, dobijają nas awarie, pojawiają się nakazy blokujące złoża, zaraz znowu urosną ceny energii…
Nie jestem miłośnikiem węgla, mam jednak świadomość, że dużego przemysłu nie zmienia się z dnia na dzień. Celem mądrze przeprowadzonej transformacji energetycznej jest zapewnienie nam, Polakom, bezpieczeństwa energetycznego (to podstawa!) przy jasnym wyznaczeniu kierunku, do którego zmierzamy (niższa emisja). Ale czuję, że nikt nad tym nie panuje. Mam wrażenie, że my nie mamy żadnej sensownej strategii rozwoju, żadnego planu awaryjnego, po prostu idziemy metodą tarana. Tyle że ten taran okazał się tępy.
Co gorsza: pieniędzy też mamy już coraz mniej, bo przywileje, emisja, awarie, …
Dziś winni są Czesi, Unia Europejska, zakłócenia. W przyszłości pokaże się palcem nabywców elektryków, którzy „przeciążają system energetyczny, a mogliby przecież jeździć na benzynie”.
Obym się mylił.
Zdjęcie otwierające: kopalnia węgla w Turowie. „Odkrywamy kopalnie węgla brunatnego w Turowie. Odkrywkowa” (c) Media Wnet / Flickr