Toyota Mirai to samochód z ogniwami paliwowymi wytwarzającymi energię elektryczną w reakcji łączenia wodoru z tlenem. Produktem tej reakcji jest czysta woda, której z czasem trzeba się pozbyć z auta. Podczas jazdy albo na postoju, tworząc pod nim niewielką kałużę.
Duże ciśnienie i mocny strumień
W samochodach spalinowych woda trafia do atmosfery za pośrednictwem układu wydechowego. Teoretycznie w Toyocie Mirai mogłoby to wyglądać podobnie, ale zeroemisyjny samochód z rurą wydechową nie prezentowałby się zbyt dobrze. Dlatego producent wykorzystał zbiornik i zawór spustowy znajdujący się pod przestrzenią bagażową.
Zrzut wody można też wymusić przyciskiem „H2O” zamontowanym w kabinie (źródło):
Woda jest czysta chemicznie, z rozmaitych doniesień wynika, że dziwnie pachnie, ale smakuje dość normalnie. Dziwny zapach to prawdopodobnie efekt przejścia przez instalację, którą projektowano niekoniecznie z myślą o wodzie pitnej. Zrzut wody następuje w trybie ciągłym podczas jazdy, szczególnie widoczny jest podczas dużego obciążenia ogniw paliwowych. Cieczy powstaje mniej więcej tyle samo, ile w samochodach spalinowych, czyli około 9,3 litra na 100 kilometrów. Problemem jest natomiast jej stan skupienia:
W autach spalinowych mamy głównie gorącą parę wodną (gaz), którą można wyzionąć do atmosfery. Przy ogniwach paliwowych jest to ciecz, którą należy wylać/wykapać. Dlatego już dziś pojawiają się obawy, że masowo eksploatowane samochody na wodór mogą przyczyniać się do powstawania gołoledzi, gdy temperatura spadnie poniżej zera.
Zdjęcie otwierające: (c) Car Question / YouTube