Robin Engelhardt to niemiecki miłośnik elektromobilności współpracujący z mediami motoryzacyjnymi. Dzięki temu testuje wiele samochodów elektrycznych zanim jeszcze trafią one do polskich parków prasowych. Teraz jeździ Mercedesem EQS i… jest lekko zaskoczony jakością wykonania wnętrza. I nie tylko.
Mercedes EQS: hałasujące przyciski, nawigacja prowadząca po parkowych ścieżkach
Engelhardt testuje Mercedesa EQS kosztującego około 110 000 euro. Za tyle da się w Niemczech kupić lekko doposażonego EQS-a 450+, model z baterią 107,8 kWh i napędem na tył. W Polsce ten wariant startuje od 495 400 złotych i jest to tańsza z opcji – czyżby dlatego przyciski brzmiały, jakby były rozklekotane? A może to efekt zastosowania trwalszych mechanicznie sprężyn, które ktoś zapomniał posmarować? Posłuchajcie:
@elektro_robin#mercedesbenz #mercedesbenzeqs #elektroauto♬ Originalton – elektro_robin
To nie wszystko: panel z kilkoma podstawowymi przyciskami ulokowano w taki sposób, że Engelhardt ma go dokładnie po łokciem, gdy sięga do wyświetlacza na kokpicie. Przypomina nam to problem, jaki mieliśmy z przyciskami dotykowymi w Kii EV6. Tam też operując na ekranie dotykowym włączaliśmy grzanie lub wentylowanie foteli.
Dostało się też nawigacji. Ta wbudowana w Mercedesa EQS zaproponowała kierowcy, żeby wjechał do parku, część ścieżek objechał, część – sądząc po przerywanej linii – obszedł piechotą, a następnie wyjechał z parku na ulicę. Ale to nie wszystko: Engelhardt poprosił o doprowadzenie na Steinhauserstrasse, w domyśle: ulicę w Monachium. Samochód znalazł takową w niewielkiej miejscowości… 99 kilometrów dalej:
Der Witz ist: Ich habe dem Navi gesagt: „Steinhauser Straße”. Während die Karre in München steht. Naheliegend wäre wohl eine Steinhauserstraße in der gleichen Stadt, oder? Naja schaut mal, was der verstanden hat… pic.twitter.com/4vWCP2bGju
— Robin Engelhardt (@Elektro_Robin) November 7, 2021
Sądząc po dyskusji, w której wziął udział, uważa, że przy cenie Mercedesa EQS można rozważyć jego zakup, gdy potrzebujemy auta o dużych zasięgach. Ale za te same pieniądze więcej frajdy da Porsche Taycan. Co do tego konkretnego egzemplarza, to ma nadzieję, że trafiło mu się felerne auto i że modele z parku prasowego będą wykonane lepiej.
Wszystkie ilustracje: (c) Robin Enhelhardt / Twitter (warto obserwować)