Prezes Volvo ma pomysł na przyspieszenie rozwoju rynku samochodów elektrycznych. Jego zdaniem istnieje działanie skuteczniejsze niż dotowanie elektryków, ponieważ nie da się zbudować biznesu opartego o [tymczasowe] zachęty finansowe. Tym działaniem jest całkowity zakaz sprzedaży aut spalinowych.

Czyżby klucz do aktualnych działań Volvo?

Należące do Geely Volvo nie spieszy się z wprowadzaniem na rynek aut czysto elektrycznych. Choć producent regularnie zapewnia o konieczności rozwoju zeroemisyjnego transportu, Volvo ma w ograniczonej ofercie jeden model, Volvo XC40 P8 Recharge (plus Polestara 2 firmy-córki). Ofertę producenta zdominowały przede wszystkim hybrydy plug-in oraz pseudohybrydy (mHEV).

Być może kluczem do strategii co-innego-mówię-co-innego-sprzedaję jest obecna wypowiedź Hakana Samuelssona. Jego zdaniem zachęty finansowe, owszem, pomogą sektorowi motoryzacyjnemu w przestawieniu się na wytwarzanie elektryków, ale znacznie bardziej przydałaby się jasno określona wizja rozwoju państw. Na przykład wyznaczona konkretna data, po której sprzedaż samochodów spalinowych nie byłaby dozwolona (źródło).

Gdyby poszczególne kraje poszły drogą np. Wielkiej Brytanii i zapowiedziały zakaz sprzedaży modeli emisyjnych, producenci wiedzieliby, że nie ma już odwrotu. Wtedy inwestycje w napędy elektryczne czy wodorowe przestałyby się wydawać tak bardzo ryzykowne. Podsumowując: prezes Volvo jest chyba pierwszym szefem tradycyjnej marki motoryzacyjnej, który świadomie prosi o zblokowanie części jego obecnego biznesu.

Zdjęcie otwierające: Hakan Samuelsson podczas premiery Volvo XC40 P8 Recharge (c) Volvo

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 9 głosów Średnia: 3.6]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: