Od około trzech tygodni w Chinach głośno jest na temat luki, którą wykorzystują chińscy producenci samochodów elektrycznych, żeby tylko podbijać wyniki sprzedaży. Otóż oferują oni auta zarejestrowane lokalnie bez przebiegu jako używane. Takie pojazdy trafiają przede wszystkim na eksport i zadowoleni są z tego wszyscy oprócz finalnego nabywcy, który w przypadku awarii dowiaduje się, że ma bardzo drogi przycisk do papieru. Obecność marki na lokalnym rynku nie ma żadnego znaczenia.
Chiński marketing w czystej postaci: statystyki muszą być najlepsze ZAWSZE
Kwestia jest następująca: chińscy dealerzy sprzedają zupełnie nowe samochody elektryczne jako używane z mikroskopijnymi przebiegami, charakterystycznymi dla samochodów nowych (kilka, kilkanaście do parudziesięciu kilometrów). W Chinach wszyscy są zadowoleni: producent, bo podbił statystyki sprzedaży i nadal może zwiększać produkcję. Salon, bo zdobył premię za zrobienie wyniku. Dealer, bo uzyskał dofinansowanie od lokalnego samorządu za promowanie pojazdów zeroemisyjnych.
Jedynym problemem są samochody, które, choć „sprzedane”, nadal tkwią na przysalonowych parkingach. Lokalni nabywcy nie są w stanie przełknąć ich liczby mimo tego, że jako „używane” oferowane są w doskonałych cenach. Na szczęście [dla chińskiej gospodarki] i ten problem udało się rozwiązać, donosi Reuters: auta zaczęły trafiać na eksport. Dealer pozbywał się pojazdu, wszystkim znikały koszty w postaci obsługi gwarancyjnej i jeszcze było można zarobić na konkretnym egzemplarzu „sprzedanym w doskonałej chińskiej cenie”. Ponoć strategia ta została wynaleziona i była skutecznie stosowana od 2019 roku przy cichym wsparciu samorządów (źródło).
BYD chwali się sprzedanym 10-milionowym NEV-em. Zdjęcie ilustracyjne, artykuł Reutersa nie wskazuje żadnej konkretnej marki (c) BYD / X
Pojazdy trafiały do rosji, Jordanii i innych krajów na Bliskim Wschodzie i w Azji, ale wiemy, że i w Polsce oferowany był „transport kontenerem bez głupich unijnych ceł”. Auta wypływały z Chin na specjalnych licencjach z wykorzystaniem ścieżek odzysku podatku dla sprzedawców z Państwa Środka. Uzasadnieniem miało być wsparcie dla lokalnej gospodarki, w procederze brały udział m.in. prowincje Kanton (Guangdong) czy Syczuan. rosja już zamknęła lukę, Jordania zastanawia się, co z nią zrobić, kraje Zachodu są przed nią w pewnym sensie zabezpieczone rozsądkiem nabywców, bo trzeba być niezbyt mądrym człowiekiem, żeby wydać dziesiątki tysięcy złotych za elektryka „w chińskiej cenie”, który nie ma na terenie Europy żadnej gwarancji ani nie daje się lokalnie naprawić.
Działający lokalnie dystrybutorzy nie deklarują niczego w temacie, natomiast z pierwszych postów w mediach społecznościowych wynika, że importowanych w ten sposób samochodów faktycznie nikt nie chce naprawiać. Ale analitycy idą dalej: zaczynają kwestionować chińskie statystyki sprzedaży, bo wiadomo już, że są one na różne sposoby podkręcane.