O tym, jak słabo jeszcze rozumiemy chemię baterii litowo-jonowych, świadczy raport straży pożarnej, do którego dotarła telewizja KTVU. Okazuje się, że baterie uszkodzone w tragicznym wypadku Tesli X 23 marca, zapaliły się samoczynnie po sześciu dniach.
Samozapłon baterii litowo-jonowych
Tesla X po wypadku trafiła wraz z baterią na parking straży pożarnej w Mountain View. Po 6 dniach od zdarzenia temperatura we wnętrzu ogniw urosła na tyle, że przekroczyła punkt zapłonu. W efekcie samochód ponownie się zapalił.
Dlaczego tak się stało? Jak tłumaczył przy innej okazji Christian Doetsch, profesor z Uniwersytetu w Bochum, zgromadzona we współczesnych bateriach energia ma identyczną gęstość, jak energia zmagazynowana w prochu. Ogniwa były naładowane, a uległy fizycznym deformacjom i uszkodzeniom, co w efekcie spowodowało zapłon.
> Gęstość energii w akumulatorach? Jak w czarnym prochu. A potrzebny jest DYNAMIT
Jak gasić baterie li-ion? DUŻĄ ilością wody
Tesla sugeruje, żeby baterie, które zostały fizycznie uszkodzone, gasić dużą ilością wody i monitorować z użyciem kamery podczerwonej. Wszystko dlatego, że zgromadzona w ogniwach energia będzie szukała ujścia – rozkład zarówno katody, jak i anody jest reakcją egzotermiczną, czyli taką, w której wydziela się energia.
Na ilustracji: strumień dymu z wybuchającego ogniwa baterii Tesli X. Wideo nakręcone w dniu wypadku, a _nie_ w opisywanej w artykule sytuacji. Cały film można obejrzeć tutaj:
(c) NBC