Tour Elektrowozu, duża pętla, którą wykonaliśmy po Polsce Hyundaiem Ioniqiem 5, pozwoliła Wam zapoznać się z autem (niektórzy już go zamówili, inni właśnie się zdecydowali), a nam umożliwiła poznanie twarzą w twarz naszych fantastycznych Czytelników, przeprowadzenie kilku testów dotyczących zużycia energii i rozwiązanie pewnej zagadki. Zaczniemy od tej zagadki, czyli od testu zanurzenia wykonywanego najnowszymi iPhonami.

Jeśli szukacie zdjęć z Touru, to zapraszam na koniec tekstu.

Dlaczego inni dziennikarze czy youtuberzy narzekają na samochody elektryczne? Już to wiemy (na przykładzie iPhonów)

Spróbujcie przedstawić sobie sytuację, w której na rynek wchodzi kolejny iPhone. Oprócz setki innych cech ma na opakowaniu wzmiankę, że wytrzymuje zanurzenie pod wodą o głębokości do 1 metra przez 30 minut (IP67). Wyobraźcie sobie teraz, że niemal wszystkim przedstawicielom mediów wydaje się, że wytrzymanie tych 30 minut pod wodą jest absolutnie najważniejszą cechą każdego telefonu. KAŻDEGO. To nic, że chronią oni swoje telefony przed zachlapaniem, że starają się nie moczyć nawet tych wodoodpornych (wiadomo: korozja, uciążliwe komunikaty o zalegającej w gniazdach wilgoci itd.).

Praktyka nie ma dla nich żadnego znaczenia. Wszyscy na wyścigi rozpakowują nowe iPhony, pakują je do wanny z wodą i z lubością nagrywają, jak z ich obudów zaczynają uciekać bąbelki powietrza. Huzia, kto pierwszy na YouTube, ten lepszy!

Przenieście te doświadczenia do świata samochodów elektrycznych. Od czego zaczynają wszyscy przedstawiciele mediów, gdy wsiadają do nowego elektryka? Pakują się do niego i jadą do Zakopanego, Wrocławia, nad morze, … Testują zasięg. Zasięg, zasięg, za mało zasięgu! A co się dzieje, gdy samochody wracają do parku prasowego? Otóż ci sami przedstawiciele mediów wsiadają do swoich aut i jadą do domu (10 km), następnego dnia do pracy i z powrotem (18 km), podobnie jest kolejnego dnia (18 km). W weekend może wybiorą się na zakupy do Ikei (15 km), może wyskoczą na działkę (60 km), jak będzie wyjątkowo ładna pogoda, wybiorą się w góry (120 km w jedną stronę).

Hyundai Ioniq 5 ładujący się na stacji GreenWay w Lublinie. Lublin i Nowy Sącz były miastami, które najbardziej mnie rozczarowały, gdy chodzi o poziom niezawodności infrastruktury do ładowania.

Kiedy pracowałem nad swoim pierwszym serwisem motoryzacyjnym i zgłębiałem ten temat, byłem zszokowany: dziennikarze potrafili umawiać samochody na konkretny termin, żeby za darmo wyskoczyć na urlop. Na weekend. Na narty. Daleko, bo nie dość, że fajnym autkiem, to jeszcze bez kosztów przejazdu (karty paliwowe i do ładowania w zestawie).

Po tym długawym wstępie dochodzimy do meritum:

Przedstawiciele mediów testując elektryki odkrywają tak naprawdę problemy z… infrastrukturą do ładowania

Możecie zatrzymać się w tym miejscu i poszukać testów aut elektrycznych. Poczytać te wszystkie narzekania, te opisy problemów, te wyznania. Przeanalizujcie je i zastanówcie się: czy Waszym zdaniem testujący narzekają na samochody jako takie, czy może na stacje ładowania? Nie wierzcie mi na słowo, sprawdźcie sami. Co im przeszkadza, co ich irytuje? Odpowiedź brzmi: słaba infrastruktura do ładowania. Nawala GreenWay, dostaje się Audi Q4 e-tron. Nawala Orlen, dostaje się Mercedesowi EQC. I tak w koło Macieju.

Dlatego Tesla robi na nich tak piorunujące wrażenie: bo otrzymują samochód elektryczny wraz z dostępem do sieci ładowania w pakiecie.

Niniejszym apeluję do przedstawicieli firm motoryzacyjnych, którzy użyczają redakcjom elektryków: uczulajcie dziennikarzy, żeby nauczyli się oddzielać testy samochodów od testów stacji ładowania. Żeby potrafili dostrzegać zalety i wady, żeby rozumieli, że mamy do czynienia z dwoma uzupełniającymi się światami. Żeby uczciwie wskazywali winnych tego, że spędzili na postoju więcej czasu niż powinni.

Zasięg Hyundaia Ioniqa 5 samochodu wystarczył do normalnego podróżowania, kulała infrastruktura

Cała ta myśl, którą zapisałem Wam powyżej, dotarła do mnie, gdy jeździłem po Polsce Hyundaiem Ioniqiem 5. W zimowych warunkach miał on 310-350 kilometrów zasięgu, ja miałem do przejechania około 1 200 kilometrów w dwie doby. 1 200 kilometrów kontra 310-350, a przecież po drodze trzeba jeszcze zaplanować spotkania, noclegi, eksperymenty. Wiecie, ile razy martwiłem się w tym samochodzie o zasięg? Zero, ANI RAZU.

Owszem, zdarzało mi się deklarować, że gdzieś mogę dojechać na styk z zasięgiem. Ale odpowiednio wcześniej zaplanowałem sobie trasę z takimi buforami, że wszystko powinno się udać.

Niestety, nie udawało się, co wywołało u mnie duży stres: dojeżdżałem z opóźnieniami, mimo buforów. Wiecie dlaczego? Bo zawodziła infrastruktura. Lublin i niedająca się uruchomić stacja ładowania Power Dot plus zaskoczenie, zawieszone złącze CCS w Felicity. Nowy Sącz i koszmarne spóźnienie, bo stacja ładowania Elocity nie chce uzupełniać energii szybko, a ładowarki PGE są pozastawiane.

Próby ładowania na stacji Elocity w Nowym Sączu z długimi rozmowami z pomocą techniczną. Każde rozpoczęcie procesu to blokada na 10 złotych, Typ 2 startował, CCS ani myślało. Myślę, że próbowałem co najmniej kilkanaście razy, zwrot dostałem następnego dnia. Nie polecam

To był test, ale potwierdził to, co wiedzą wszyscy jeżdżący elektrykami po kraju:

  1. nie należy łączyć eksperymentów; jeśli ważny jest czas dotarcia na miejsce, należy korzystać ze sprawdzonej infrastruktury (GreenWay, Tesla, ew. Orlen, PGE, Tauron), a nie ze stacji, które dopiero co powstały,
  2. jeśli ważny jest czas dotarcia na miejsce, należy ufać mechanizmom wytyczającym trasę (A Better Route Planner, systemy nawigacji w Teslach i pojazdach na MEB), a nie liczyć na to, że „jakoś to będzie”.

Infrastruktura zawodziła, samochód się sprawdził. Gdybyśmy mieli do wydania te 272 800 złotych, a Hyundai Ioniq 5 z parku prasowego był na sprzedaż, już mielibyśmy auto redakcyjne 🙂 Gdyby babcia miała wąsy… 😉

Zdjęcia z Touru Elektrowozu

A teraz to, od czego to wszystko się zaczęło, czyli nasze spotkania z Wami. Dziękujemy, że wpadaliście, dziękujemy, że mieliście ochotę porozmawiać, mamy nadzieję, że możliwość zapoznania się z samochodem była dla Was owocna. Oto fotki wykonane w różnych miejscach. Starałem się nie robić zdjęć z zaskoczenia, nie publikuję też żadnych fotografii z twarzami dzieci. Jeśli z jakiegoś miasta fotografii nie ma, to znaczy, że nie spełniła powyższych warunków albo… po prostu jej nie zrobiłem 🙂

Tour Elektrowozu: Hyundai Ioniq 5 w Rzeszowie

Tour Elektrowozu: Hyundai Ioniq 5 w Uhercach Mineralnych, gdzie testowaliśmy zużycie energii „zimą w korku”

Tour Elektrowozu: Hyundai Ioniq 5 u Czytelnika między Bieszczadami a Nowym Sączem

Tour Elektrowozu: Hyundai Ioniq 5 w Częstochowie. Grupy tutaj i w Lućmierzu były największe, tylko tutaj mieliśmy wystarczającą ilość czasu, żeby wypić kawę zasilaną z portu ładowania samochodu

Ano właśnie: poranna kawa w Częstochowie, woda gotuje się dzięki V2L. Proszę nie zwracać uwagi na bałagan w bagażniku 🙂

Tour Elektrowozu: Hyundai Ioniq 5 w Krakowie

Tour Elektrowozu: Hyundai Ioniq 5 w Katowicach. Ktoś nas tam nie znalazł, ktoś inny zrezygnował z powodu opóźnień :/ Dziękuję najwytrwalszym 🙂

Tour Elektrowozu: Hyundai Ioniq 5 w Łodzi

Tour Elektrowozu: Hyundai Ioniq 5 w Lućmierzu i bluza z wzorem idealnie pasującym do „pikseli” na klapie

Ocena artykułu
Ocena Czytelników
[Suma: 2 głosów Średnia: 5]
Nie przegap nowych treści, KLIKNIJ i OBSERWUJ Elektrowoz.pl w Google News. Mogą Cię też zainteresować poniższe reklamy: