Tesla zgodziła się na zapłacenie w sumie 1,5 miliona dolarów amerykańskim właścicielom Tesli Model S, którzy skarżyli się na trwające 10 miesięcy obniżenie maksymalnego napięcia ładowania, co przekładało się na wolniejsze ładowanie. Każdy z uczestników procesu otrzyma po 625 dolarów (równowartość 2 400 złotych).
Tesla płaci, Musk przyznaje się do błędu
Z akt sprawy cytowanych przez Yahoo Finance wynika, że w procesie zbiorowym wzięło udział 1 743 właścicieli Tesli Model S. W ich samochodach producent w maju 2019 roku na trzy miesiące obniżył maksymalne napięcie ładowania o 10 procent, na kolejne siedem miesięcy nieco skorygował tę wartość w górę: do 7 procent poniżej wartości nominalnej. W efekcie samochody ładowały się wolniej.
Ograniczenie maksymalnego napięcia ładowania zniesiono aktualizacją oprogramowania, która trafiła do samochodów marcu 2020 roku. Napięcie miało wrócić do normalnych wartości w trakcie eksploatacji aut.
Właściciele wytoczyli Tesli proces już w sierpniu 2019 roku (to właśnie wtedy firma zmieniła limit z -10 na -7 procent). Z akt sprawy wynika, że w 1 552 egzemplarzach opisywanych Modeli S (89 procent) napięcie wróciło do starych wartości, w 57 (3,3 procent) doszło do wymiany baterii, a w pozostałych autach proces przywracania trwa.
Łączna suma 1,5 miliona dolarów (5,8 miliona złotych) zawiera zarówno koszty zadośćuczynienia (625 dolarów per samochód), jak też koszty procesu i wynagrodzenia dla prawników, które wyniosły w sumie 410 tysięcy dolarów. Musk podsumował tę informację prosto:
Jeśli się mylimy, to się mylimy. W tym przypadku tak właśnie było. Zasadą Tesli jest nigdy nie poddawać się fałszywym oskarżeniom, nawet jeśli możemy przegrać, i nigdy nie walczyć z prawdziwymi roszczeniami, nawet jeśli mamy szansę wygrać.
Prezes Tesli nie skomentował jednak prośby o rozwiązanie tego i innych problemów w pozostałych częściach świata bez konieczności wytaczania procesu producentowi.
Zdjęcie otwierające: obniżona moc ładowania w Teslach Model S 85 – rok 2014 kontra rok 2020 (c) Bjorn Nyland