Chiński oddział Tesli postanowił pójść do sądu z dwoma byłymi klientami. Firma zarzuca im oszczerstwo w komentarzach na temat marki. Ich głoszone publicznie opinie nie dość, że okazały się fałszywe, to jeszcze mogły wpłynąć na postrzeganie producenta i w efekcie na sprzedaż samochodów.
Do sądu za „nieuczciwą firmę”, „szarlatanerię”, „niedziałające hamulce”
Spis treści
W ostatnich kilkunastu miesiącach Tesla nie miała zbyt dobrej sławy w Państwie Środka. Zarzucano jej dosłownie wszystko: że fabryka w Szanghaju jest tylko montownią gotowych zestawów, że auta zapalają się same z siebie, że praktycznie każdy wypadek to efekt działania Autopilota. Media chętnie kolportowały te rewelacje.
Producent najpierw próbował zaradzić kryzysowi zwiększając liczbę ludzi odpowiedzialnych za public relations. Ostatecznie zdecydował się pójść do sądu. Jeden z Chińczyków ujawnił, że producent oskarża go o opisywanie firmy jako „nieuczciwej”, „śmieciowej” i uprawiającej „szarlatanerię”. Miało to zaszkodzić wizerunkowi przedsiębiorstwa.
Dwie problematyczne sprawy
Wspomniany mieszkaniec Państwa Środka, Han Chao, kupił używaną Teslę Model S bezpośrednio w salonie producenta w maju 2019 roku. Samochód opisano jako „bez wcześniejszych przygód”, tymczasem kilka miesięcy później wyłączył się on podczas jazdy na autostradzie. Chao domagał się wymiany auta na nowy, Tesla zaproponowała „jedynie” naprawę i wymianę uszkodzonych części.
Podczas inspekcji w niezależnym zakładzie okazało się, że jego Model S miał wymieniany cały słupek C, co przeczyło informacji o bezwypadkowej przeszłości. Chao poszedł z tym do sądu i wygrał rekompensatę w wysokości 1 miliona yuanów (równowartość 617 700 złotych). Relacjonował swoją przeprawę z firmą Muska w mediach społecznościowych i najwyraźniej był przy tym mocno rozemocjonowany. Czemu trudno się dziwić.
Chiński oddział Tesli uznał te komentarze za oszczerstwo i zdecydował się wytoczyć mu proces. Domaga się 5,05 miliona yuanów zadośćuczynienia (równowartość 3 120 000 złotych) oraz przeprosin.
Identycznej kwoty zażądano od córki innego właściciela Tesli, który uczestniczył w wypadku i uznał, że to wina producenta/samochodu, bo „hamulce nie działały”. Tymczasem z dzienników ujawnionych przez Teslę wynikało, że podczas feralnego wypadku hamulec został wciśnięty zbyt słabo, żeby zapobiec zderzeniu.
Córka parokrotnie objawiała się w publicznych miejscach wykrzykując oskarżenia pod adresem Tesli. Na targach w Szanghaju zdecydowała się nawet na wejście na dach prezentowanego tam Modelu 3:
Komentarz redakcji www.elektrowoz.pl: to trudna sytuacja. Z jednej strony producent czy ktokolwiek posiadający władzę nie ma jak się bronić przed zniesławiającymi komentarzami, a gdy się broni, opinia społeczna w pierwszym odruchu zawsze będzie po stronie słabszego. Z drugiej: negatywne komentarze czasem są prawdziwe, a czasem nie i stanowią efekt działania trolli walczących o pogorszenie opinii firmy czy polityka (patrz choćby: dziwny pożar Tesli Model S Plaid lub: komentarze pod twittami dowolnego polskiego polityka).
Wydaje nam się jednak, że wytaczanie procesów zwykłym klientom to niezbyt dobra metoda. Problem powinien zostać rozwiązany znacznie wcześniej, a najlepiej, gdyby w ogóle nie wystąpił.